5/18/2016

Rozdział I: Zderzenie galaktyk

        Cześć, Kochani. To okropny, okropny, wykańczający dzień, ledwo dochodzi dwudziesta druga, a ja nie wiem, jak się nazywam i padam na twarz. Wrzucam więc drugi rozdział i to jest ostatnia rzecz, jaką dzisiaj robię. Wszystko dla Was <3 Dziękuję, dobranoc. 
        Ach, dziękuję również za wszystkie komentarze. Jesteście fantastyczni. Trzymajcie się ciepło.




Rozdział I

Zderzenie galaktyk




        "Some people think they're always right
        Others are quiet and uptight
        Others they seem so very nice nice nice nice
        Inside they might feel sad and wrong

        Twenty nine different attributes
        And only seven that you like
        Twenty ways to see the world
        Or twenty ways to start a fight"* 


        2 października 2015 r.

        Tak harmonijne momenty nie zdarzały się często. Po tych dwóch dniach było już widać, że tak, jak w większości mieszkań, i tutaj całe życie będzie toczyło się w kuchni. Alicja stała przy kuchence i tworzyła coś, czego jednym ze składników miało być podsmażone tofu. Bartek trochę się bał, ale nie śmiałby wyrazić swojej opinii na głos, więc w zamian skupił się na przepisywaniu swojego planu zajęć. Ich ilość była nieco przerażająca, ale nie miał żadnych innych obowiązków poza uczęszczaniem na te zajęcia, więc nie widział powodów do narzekań. Alicja monologowała o problemach z tarczycą (Bartek będzie musiał poważnie porozmawiać z nią o jej hipochondrii), a Karolina przytakiwała, malując paznokcie na niebiesko i zerkając na lecący z laptopa program z Jimmym Fallonem. Przez chwilę dałoby się ich wszystkich nawet polubić.
      Alicję i Karolinę pod względem wieku dzielił tylko rok, a pod względem charakteru wszystko. Ala żyła w swoim małym, uporządkowanym świecie. Nie jadła mięsa, wiecznie się odchudzała, miała lekką nerwicę natręctw. Tata powiedział jej, żeby poszła na farmację, więc poszła na farmację, bo nie była na tyle mądra, żeby sprostać medycynie, ale była na tyle pracowita, żeby spokojnie dać sobie radę jako przynajmniej jedna z najlepszych. Mama powiedziała jej, żeby chodziła do kościoła, więc chodziła do kościoła, ponieważ była na tyle posłuszna, żeby przyjmować takie rzeczy bez protestów. Uznawała autorytet rodziców z samego faktu, że są rodzicami, i nie potrzebowała dodatkowych argumentów. W wieku dwudziestu lat miała zaplanowane kolejne trzydzieści. Trzy lata temu, będąc na pierwszym roku, poznała chłopaka, który studiował prawo i uznała, że spotykanie się ze studentem prawa idealnie wpisuje się w jej plan. Gdzieś w międzyczasie autentycznie go polubiła, co nie było co prawda zaplanowane, ale było pozytywną okolicznością. 
     Karolina miała to gdzieś. To, w znaczeniu wszystko. A przynajmniej udawała, że tak jest. Lubiła myśleć, że ma duszę buntowniczki, i chętnie angażowała się w cokolwiek, co było przeciwko – przeciwko czemukolwiek. Wewnętrznie bolało ją to, że ktoś obdarzył ją potrzebą stworzenia czegoś, podarowania temu światu czegoś więcej niż przeciętny człowiek, ale poskąpił jej tego wyjątkowego talentu charakterystycznego dla jednostek wybitnych, który pozwoliłby jej to zrobić. Jeśli było coś, na czym znała się lepiej niż większość ludzi, to była to popkultura. Często podążała za trendami, po czym zdawała sobie sprawę z tego, co robi, i przestawała podążać za trendami. Zmieniała kierunki studiów, od fotografii po amerykanistykę, i nie mogła się zdecydować. Należała do inteligentnych, ale leniwych. Czasami udawała, że czyta ambitniejszą literaturę niż w rzeczywistości jej się podobała. Regularnie zakochiwała się i odkochiwała w ładnych chłopcach.
        Bartek był najmłodszy, ale gdzieś pośrodku. Wyróżnianie się nie sprawiało mu zbytniej przyjemności. Przez większość czasu zamykał się w swoim własnym świecie. Przez całe życie brakowało mu jakiegoś małego czegoś, zupełnie jakby ciężar i cień całej rodziny nie pozwalał mu rozwinąć skrzydeł. Kiedy już rozwinie te skrzydła, nie zamierzał być nikim wyjątkowym. Zamierzał po prostu być. Stąpał konkretnie po ziemi i nie lubił, kiedy ktoś próbował mu cokolwiek wmawiać. Panicznie bał się swojej matki i wiedział, że kiedy tylko się od niej uwolni, będzie mógł wreszcie być sobą; cichym, spokojnym Bartkiem, który jednak potrafi zawalczyć o swoje, ale tylko wtedy, gdy nikt nad nim nie stoi. W głębi duszy wiedział, że ma talent plastyczny, ale nikt nigdy nie myślał o Bartku jako o artyście. Bartek był tylko Bartkiem. Jego życie było ciągiem kompromisów, a on chętnie szedł na te kompromisy, o ile tylko nie wymagało to od niego większych wyrzeczeń. Bartek lubił rysować. Jego rodzice lubili rzeczy poważne i budzące powszechny szacunek. Architektura wydawała się idealnym kompromisem, a w końcu i tak uwielbiał budynki. Kiedy wyobrażał sobie siebie za dwadzieścia lat, widział czarną plamę. Nigdy nie wyszedł z szafy przed nikim, kogo znał, ale kiedyś powiedział bezdomnemu na przystanku autobusowym w Lublinie o tym, że jest gejem. To był jego pierwszy coming out. Dwa razy w życiu został pocałowany i wszystkie dwa były okropne.
        – Paweł przyjedzie koło siódmej, okej? – zapytała Ala, mieszając w garnku. Bartek pokiwał nieobecnie głową. 
        – Oskar też dzisiaj będzie – oznajmiła Karolina, na chwilę odrywając się od programu. Ala uniosła głowę, zaskoczona. 
      – Co? Nie mogłaś mi powiedzieć? Bo nie wiem, czy wystarczy kolacji... – zaczęła z wyrzutem, co Karolina podsumowała wzruszeniem ramion. 
     – No to trudno, nie przychodzi przecież na kolację, tylko do mnie, najwyżej sobie coś zamówimy, jak będzie głodny – oznajmiła Karolina, kompletnie nie widząc w tym problemu. 
        – Oskar to jest ten twój kolega? – zapytał Bartek jedynie po to, żeby wtrącić się do rozmowy. Wiedział tylko tyle, że Karolina miała jednego takiego dobrego kumpla, którego wszędzie za sobą ciągała. I którego traktowała tylko jak kumpla, co u niej było rzadko spotykane. Pokiwała głową z roztargnieniem. 
        – Ale Oliwer nie przychodzi, co? – upewniła się Ala, brzmiąc na skrajnie niezadowoloną. Karolina przewróciła oczami. 
        – Nie, nie. A przynajmniej nic o tym nie wiem – odparła, brzmiąc na nieco rozczarowaną. Alicja westchnęła. 
        – Mogłabyś być bardziej oczywista? – zapytała kpiącym tonem, na co Karolina spojrzała na nią spode łba. 
       – Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparła wyniośle. Ala prychnęła, a Bartek uniósł brwi. Czuł, że coś go omija w całej tej historii, ale wolał samemu zorientować się w sytuacji zamiast wypytywać.
        – Włącz jakąś muzykę – poprosił w zamian, kładąc podbródek na dłoniach złożonych na kuchennym stole. 
      – Tylko nie klasyczną – zastrzegła Ala, wiedząc, co chodziło Bartkowi po głowie. Karolina pokiwała głową, puszczając Placebo. Wystarczająco neutralnie. Niecałe pół godziny później gotowe było zarówno jedzenie, jak i perfekcyjny makijaż Alicji. Ani Karolina, ani Bartek nie czuli potrzeby, żeby w jakikolwiek sposób przygotowywać się na przyjście gości, chociaż Bartek przynajmniej się uczesał.
     – Hej, kochanie, wchodź – rzuciła Ala, otwierając drzwi wejściowe i uśmiechając się promiennie. Jej rodzeństwo rzadko widziało, żeby uśmiechała się w ten sposób, często za to wyglądała, jakby połknęła cytrynę. Paweł wszedł do mieszkania, rozglądając się z ciekawością. 
        – Wow, ładnie tu się urządziliście – stwierdził, pochylając się i cmokając ją krótko w policzek. Ala uśmiechnęła się z dumą. 
        – Myślisz? Sprzątanie zajęło wieki, ale teraz chyba nie jest źle... – zaczęła, zupełnie jakby była w stanie kogokolwiek oszukać. Ogarnięcie tego miejsca sprawiło jej autentyczną satysfakcję, a teraz każdy centymetr mieszkania lśnił. – Nie poznałeś jeszcze chyba mojego brata, co? To jest Bartek. 
        Bartek wyszedł do korytarza, wyciągając rękę i witając się. Paweł sprawiał wrażenie sympatycznego, przynajmniej na tyle, na ile sympatyczny może wydać się komuś chłopak jego siostry, kiedy widzi go po raz pierwszy w życiu. Miał nieco ciemną karnację, czarne, postawione do góry włosy i ciemnobrązowe oczy, był też tak wysoki, że Bartek musiał zadrzeć głowę, żeby spojrzeć mu w twarz. On sam nie uważał się za niskiego, ale zdecydowanie nie był też wysoki, co nieco go irytowało. 
       Pawła można było opisać jako sympatycznego i na tym poprzestać. Prawie zawsze się uśmiechał i często pomagał ludziom tylko dlatego, że mógł. Był też znakomitym kłamcą, a czasami miał wręcz wrażenie, że uzależnił się od kłamania. Kiedy inni pytali, co u niego słychać, zupełnie automatycznie odpowiadał „w porządku”, mimo że wcale nie było w porządku. Wyniósł to z domu. U niego w domu nigdy nie mówiło się prawdy. Nawet nie chodziło o aktywne kłamstwa mające na celu skrzywdzenie kogoś, a raczej o noszenie masek. Paweł zwyczajnie nie mówił ludziom o tym, że czuje się źle, bo przecież wiedział, że powinien być zawsze uśmiechnięty. Bardzo rzadko przyznawał się przed samym sobą do tego, że przydałby mu się ktoś, przed kim w ogóle nie musiałby udawać.
       Po niedługim czasie pojawił się Oskar. Był blondynem, włosy miał przystrzyżone na jeża, a oczy niebieskie. Te oczy były jedyną rzeczą, jaką lubił w swoim wyglądzie. Gdyby porównać jego oczy do oczu większości ludzi, zostałyby uznane za świetne, bo czasami przybierały nawet morski odcień, ale jedynym, o czym Oskar był w stanie myśleć, było to, jak często ludzie patrzyli na jego brata i mówili: „ej, ale twoje oczy mają niesamowity kolor”. Oczy Oliwera nie były niebieskie, można było określić je gdzieś pomiędzy jasnobłękitnym a jasnoszarym. W ten sposób jego brat nieświadomie psuł rzeczy, które Oskar lubił w samym sobie, choć przecież nie miał nad tym żadnej kontroli i nie mógł wydłubać sobie oczu. Prawdopodobnie Oskar lubiłby siebie bardziej, gdyby urodził się w innej rodzinie, innym miejscu, innych czasach i być może jeszcze na innej planecie. Ale tak się nie stało, więc lubił się tylko trochę.
       Ostatecznie wszyscy wylądowali na kanapach w salonie przed telewizorem. Bartek, Paweł, Oskar i Karolina otworzyli sobie po puszce Heinekena, a Ala sączyła jakiś wywar, który wcale nie pachniał ładnie jak herbata, a bardziej jak świeżo ścięte siano. Bartek siedział pomiędzy dwoma parami, z czego jedna wcale nie była parą, czując się nieco niezręcznie i oglądając grzecznie MasterChefa, choć kompletnie go to nie interesowało. Chciał jednak zarówno zrobić dobre wrażenie, jak i może znaleźć jakichś – nie bójmy się tego słowa – znajomych. Póki co wszystko wydawało się zmierzać w dobrym kierunku.
        Co prawda nie było żadnej tragedii, jeśli chodziło o ludzi z Bartka studiów. Bartek nigdy nie był bardzo zamknięty w sobie – był zdystansowany i wybredny, jeśli chodziło o przyjaźnie. Ciężko było mu złapać pierwszy kontakt, ale zdążył już z przyjemnością porozmawiać z kilkoma osobami, zwłaszcza, że czuł, że od teraz ma czyste konto. Oni wszyscy poznawali po prostu jego, Bartka. Nie jego siostry. Nie jego rodziców. Nie jego nazwisko. 
        – Ej, kotek, naprawdę wydaje mi się, że to byłby dobry pomysł – przekonywał Paweł, pochylając głowę. 
        – Nie rozumiem, dlaczego nie możesz być normalnym prawnikiem... – zamarudziła Alicja. 
        – Bo ciężko jest teraz wkręcić się w ten biznes, a to jest coś, czego nikt jeszcze nie zrobił... 
        – Przecież twój tata jest już w tym biznesie, po prostu będziesz działał pod jego marką... – upierała się Ala.
        – No wiem – powiedział Paweł, sprawiając wrażenie zniechęconego. Bartkowi natychmiast zrobiło się go szkoda. 
        – Ej, daj mu trochę pokombinować, widzisz, że ma wizję – zaprotestował obronnym tonem.
        – Co Paweł wymyślił? – zapytał Oskar, wchodząc do pokoju z miską popcornu. – Ej, ludzie, oglądamy X-menów? 
     – Tak! – ucieszyła się Karolina, na co cała twarz Oskara się rozpromieniła. – A Paweł wymyślił, że stworzy portal internetowy... 
        – Wiesz, stary, jak dla mnie to jest znakomity pomysł – przerwał jej Bartek, sięgając go miski. – W ogóle uważam, że teraz jest zbyt dużo absolwentów prawa. To znaczy... w tym kraju nie potrzeba tylu prawników. Jasne, że oni wszyscy na pewno mają mnóstwo kompetencji, więc mogą zająć się różnymi rzeczami, ale większość z nich chce jednak pracować w zawodzie... 
     – No widzisz – powiedział Paweł tryumfalnym tonem do Alicji, zupełnie jakby aprobata jej młodszego brata miała być absolutnym dowodem jego słuszności. – Nie każdy absolwent prawa powinien pracować w zawodzie...
        – Dobrze, dobrze – przytaknęła Ala. – Ale czy to akurat musisz być ty?
        Wszyscy obecni mieli wrażenie, że w ten sposób kończyła się każda dyskusja. I każdy pomysł Pawła.
        Kiedy zaczęli lecieć X-meni, Ala wstała i poszła do łazienki. Oskar natychmiast nachylił się nad Pawłem. 
       – Ej, ja bym ci w tym pomógł. To znaczy zrobiłbym tę stronę – wyszeptał, wyraźnie sprawiając wrażenie zainteresowanego. Twarz Pawła nieco się rozjaśniła i nabrała jakiegoś psotnego wyrazu, zupełnie jakby był uczniakiem, który robił coś za plecami mamy Alicji. 
        Oskar był informatykiem z powołania, ale rzucił studia i pracował sam nad swoimi projektami. Miał irytujące przekonanie, że znał się na wszystkim lepiej od innych, w tym również od wykładowców. Paweł wyraźnie miał co wieczór nowy pomysł na życie. Bartek polubił ich obu z miejsca, choć z początku nie sądził, że znajomi jego sióstr będą nadawać się do polubienia. W ogóle nie spodziewał się tego, że jego siostry miały znajomych. To było dla niego zaskakujące odkrycie. 
       Przez chwilę, kiedy tak leżeli w piątkę, oglądając niezbyt ambitny film, Bartek poczuł się prawie dobrze. Zupełnie, jakby gdzieś przynależał. Przeszło mu przez myśl, że może jednak uda im się stworzyć zgrany zespół. Wszyscy wydawali się ze sobą dogadywać i nawet Alicja wyraźnie się rozluźniła.
        Magneto właśnie porwał Rogue, a Bartek zaczynał powoli nadążać za akcją, kiedy rozległa się melodyjka. Wszyscy spojrzeli po sobie. 
       – To mój – mruknął Oskar. – Halo? – rzucił do telefonu, po czym przez chwilę słuchał uważnie. – Jestem u Karoliny... Tak, stoi u niej pod blokiem, ale nie mogę... Dobra, a gdzie to jest? – zapytał konkretnym, ale niezbyt zadowolonym tonem. – No dobra... 
        – To Oli? – zapytała Karolina z entuzjazmem. Oskar pokiwał głową bez słowa. – Daj go – zażądała natychmiast, wyciągając dłoń. Niechętnie podał jej komórkę. – Hej, Oli – rzuciła radosnym tonem do telefonu. – Jak chcesz samochód, to wpadaj... A, ewentualnie później? No okej... – stwierdziła, brzmiąc na zawiedzioną. – Jasne, przychodź, kiedy tylko masz ochotę. Adres to Kobierzyńska 24. Tylko ciebie tu jeszcze brakuje – dodała, uśmiechając się do siebie. Bartek nie miał pojęcia, że Karolina była w stanie mówić do kogoś w tak uroczy i przymilny sposób. Oskar zagapił się na ścianę, wyraźnie starając się nie patrzeć na nikogo, a już na pewno nie na Karolinę. Ala zerknęła na niego domyślnie. Do Bartka powoli zaczęło docierać, jak wyglądała sytuacja, choć jeszcze nie był do końca pewien. Jeszcze raz, kto dzwonił?
       Po jakimś czasie Alicja i Paweł zasnęli przytuleni do siebie, a Karolina poszła do łóżka, kładąc Oskara obok na materacu. Bartek zerkał jednym okiem na ekran. Właśnie leciała trzecia część, a ilość pustych puszek zawalających stolik znacznie powiększyła się odkąd oglądali pierwszą. Dawno temu zapomniał o tym, że uważał X-menów za głupotę, i śledził uważnie fabułę, mimo że i jemu zaczęły już się kleić oczy. Minęła północ i właśnie wahał się pomiędzy zwleczeniem się z kanapy i pójściem spać a włączeniem kolejnej części, kiedy jego rozważania przerwało ciche, ostrożne pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi.
        Otworzył, nie wiedząc, kogo się spodziewać. Jego oczom ukazał się wysoki chłopak z jasnymi, potarganymi włosami i oczami, przez które natychmiast poczuł się niepewnie, tak bardzo były błękitne i tak uważnie na niego patrzyły. Miał na sobie biały t-shirt, czarną skórzaną kurtkę i dżinsy podarte chyba w pięciu różnych miejscach. Na ramię miał zarzucony futerał z gitarą. Kiedy Bartek przez chwilę się nie odzywał, spojrzenie nieznajomego stało się jeszcze bardziej pytające. Wyrażało uprzejme zaciekawienie. 
        – Szukam Oskara. Jest tutaj? – zapytał krótko i niecierpliwie. Bartek otrząsnął się wewnętrznie. 
        – Tak, ale śpi. Możesz... – zaczął, ale gość natychmiast mu przerwał. 
        – Sorry, ale jesteś może bratem Karoliny?
        – Tak. Bartek – potwierdził, z jakiegoś powodu nadal nie wpuszczając faceta do mieszkania, choć prawdopodobnie powinien. 
        – Oliwer. Jestem bratem Oskara. Nie muszę go budzić, potrzebne mi tylko kluczyki do samochodu – powiedział z uśmiechem. Bartek właśnie zamierzał zaprosić go do środka i zapewnić, że zaraz pójdzie po kluczyki, kiedy usłyszał głos zza swoich pleców. 
        – O, hej – powiedziała Karolina nieco rozespanym głosem, stając w wejściu do korytarza i szczerząc zęby jak kretynka. – Nie widzieliśmy się od jakichś stu lat – dodała, podchodząc do drzwi wejściowych i wpychając się przed Bartka, żeby stanąć na palcach i pocałować Oliwera delikatnie w policzek. 
      – Będę co prawda tęsknił za twoim starym mieszkaniem, ale tu jest zdecydowanie lepszy standard – odparł, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Karolina parsknęła śmiechem. 
        – Wiesz, że zawsze jesteś mile widziany, chociaż nie byłabym zaskoczona, gdybyś wolał swoją norę, no to miejsce ma dopiero klimat – rzuciła ironicznie. 
        – Ej, proszę mi się nie śmiać z nory. Nora jest fantastyczna – oświadczył z przekonaniem. – A co do bycia mile widzianym to nie sądzę, żeby twoja siostra się pod tym podpisała. 
        Karolina prychnęła pod nosem, wzruszając ramionami.
     – A kogo to obchodzi? To też moje mieszkanie. – Bartek zaczynał czuć się nieco wyłączony z konwersacji. Nie było to przyjemne. Karolina zachowywała się, jakby w ogóle go tam nie było, i praktycznie nie odrywała wzroku od twarzy swojego rozmówcy. Bartek chyba jeszcze nigdy jej takiej nie widział i zupełnie nagle wiedział doskonale, o co chodziło. W końcu jego siostra zreflektowała się. – A, no i twoje – dodała łaskawym tonem, zwracając się do Bartka. – Powiedz, czy Oli jest tutaj mile widziany? 
        – Ee... jasne, że tak – odparł Bartek, wiedząc, że każda inna odpowiedź byłaby niegrzeczna. 
        – No widzisz? Mamy dwa do jednego – oświadczyła Karolina, odwracając się z powrotem do Oliwera z szerokim uśmiechem.
      – Nie podpuszczajcie go, nie ma pojęcia, na co się zgadza – mruknął cicho Oskar, wychodząc z pokoju Karoliny. – Uważaj, Bartek, raz go wpuścisz i już nigdy się go nie pozbędziesz – dodał drwiąco, po czym wyciągnął dłoń, w której trzymał kluczyki. – Gdzie cię znowu nosi po nocy... nie piłeś nic, co? – upewnił się podejrzliwym tonem, zwracając się do swojego brata. Oliwer przewrócił oczami. 
        – Naprawdę nie rozumiem, dlaczego jesteś tak przekonany, że jestem idiotą – odparł kpiąco, nie zaszczycając swojego brata odpowiedzią na pytanie. – Muszę tylko coś załatwić, oddam go w stanie nienaruszonym. 
        – Okej – zgodził się łaskawie Oskar. – Znowu rozwaliłeś motor? 
     – Jest w stanie permanentnego rozwalenia – odparł jego brat, przewracając oczami, na co Oskar parsknął śmiechem. – Zostajesz tutaj na noc? To nie będzie problem, jak oddam go jutro rano? 
       – Zostaję i nie będzie, ale będę go jutro potrzebował, więc odstaw go tutaj. – Oliwer pokiwał głową, a Oskar zastanawiał się przez chwilę, po czym dodał niechętnie: – A byłeś u Olgi?
        – Byłem. Zabrałem go do siebie – odparł krótko Oliwer, zaciskając wargi z niezadowoleniem. Oskar westchnął.
        – Protestowała? – zapytał zaniepokojonym tonem.
      – Nie jestem nawet pewien, czy zauważyła – odparł Oliwer, wzruszając ramionami, po czym zawahał się przez chwilę, zupełnie jakby chciał jeszcze coś dodać, ale ostatecznie zrezygnował. – Dobra, lecę, nie przeszkadzam wam. 
        – No, spadaj i nie pakuj się w kłopoty – rzucił Oskar. – I pozdrów Polę. 
       – Nigdy nie przeszkadzasz – powiedziała jednocześnie Karolina. Kącik ust Oliwera uniósł się na chwilę, kiedy patrzył na tę dwójkę, po czym przeniósł wzrok na Bartka. 
        – Trzymajcie się, dzieciaki – rzucił cicho, po czym uśmiechnął się do niego, mrugnął do Karoliny i wyszedł. Oskar przewrócił oczami.
        – A ciebie co ugryzło? – zdziwiła się Karolina, spoglądając na swojego przyjaciela, kiedy drzwi zamknęły się za jego bratem. Oskar bez słowa wzruszył ramionami. 
     – Nic. Możemy iść dalej spać? – mruknął, wyraźnie próbując udawać, że wszystko było w porządku, ale kiepsko mu to wychodziło. 
        – No jasne. Zaraz też przyjdę – odparła Karolina nieco podejrzliwie, po czym weszła za Bartkiem do kuchni. 
      – Jesteś tak cholernie przewidywalna... gitarzysta na motorze? – zaczął od razu Bartek bez owijania w bawełnę. Karolina zmierzyła go krzywym spojrzeniem. 
        – No to co? – zapytała defensywnie. – Tak jak tobie pewnie podobają się długonogie blondynki. Poza tym... to nie jest tak, że on jest chodzącym stereotypem – dodała przekonująco. Bartek nie pozwolił sobie na żadną widoczną reakcję, ale w głębi duszy przeszło mu przez myśl, jak bardzo ona nic o nim nie wiedziała. 
        – Nie? – zaśmiał się cicho, żeby ukryć zmieszanie. 
        – Nie – powtórzyła uparcie. – Poza tym... to nie chodzi tylko o niego. Chodzi też o Oskara. 
       – Rany, ty tak z nimi oboma? – zdziwił się Bartek, uśmiechając się przy tym, żeby pokazać, że żartuje. Karolina uderzyła go lekko w ramię. 
        – Nie, po prostu... lubię ich obu, naprawdę. Solidaryzuję się z nimi. Nie mają lekko. 
    – Okej... będziesz musiała rozwinąć tę myśl – powiedział Bartek, unosząc brwi. Karolina westchnęła, przez chwilę zastanawiając się, co powiedzieć. 
        – Po prostu mają gównianą sytuację w domu – wyjaśniła krótko, bez zagłębiania się w szczegóły. Umysł Bartka natychmiast nawiedziło mnóstwo bardzo nieprzyjemnych wizji, ale uznał, że w dobrym tonie będzie niewypytywanie. – No, więc próbuję ich wspierać, no bo Oskar jest moim najlepszym przyjacielem, a Oli jest tak jakby w zestawie... – kontynuowała niezbyt przekonującym tonem. 
        – Aha, czyli wcale nie jesteś w nim super-szaleńczo zakochana? – upewnił się Bartek, unosząc znacząco brwi. 
        – No dobra, może i jestem – przyznała niechętnie po paru sekundach milczenia. – Zastrzel mnie. 
      – Hej, przecież nie mówię, że to źle – zapewnił ją szybko, bo jego celem wcale nie było zirytowanie jej. – Ale skoro ci się podoba to czemu nic z tym nie zrobisz?
        Karolina jęknęła, uderzając czołem o stół.
        – Próbowałam – powiedziała zrezygnowanym tonem. – Próbowałam dać mu jakoś do zrozumienia, ale to nie działa. Albo jest najmniej domyślną osobą na świecie, albo po prostu nie jest zainteresowany. Prawdopodobnie to drugie. Zresztą on ma kogoś innego. To znaczy... formalnie nie są parą, kiedyś chyba byli, ale mieszkają razem, więc... 
      – Kiedyś byli parą, a teraz mieszkają razem? – zdziwił się Bartek, unosząc wysoko brwi. To zdecydowanie nie brzmiało jak normalny układ. Karolina wzruszyła ramionami. 
      – Nie pytaj mnie, jak to działa. Coś tam się musi dziać, bo ciągle słyszę tylko, że Pola to i Pola tamto... Próbowałam raz podpytać o to Oskara, ale zrobił się jakiś taki dziwny... 
        – A nie wydaje ci się, że Oskar... no wiesz? – zasugerował Bartek, mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie, co miał na myśli. 
        – Nie wiem – odparła całkowicie szczerze, marszcząc brwi. Bartek przewrócił oczami. 
        – No wiesz... – Przez chwilę wpatrywał się w nią intensywnie, próbując przekazać jej to bez użycia słów, ale Karolina jedynie wzruszyła ramionami. – Rany, chodzi mi o to, czy to nie jest przypadkiem tak, że on lubi ciebie. I dlatego wkurza go fakt, że nie możesz oderwać oczu od jego brata – wyjaśnił w końcu, widząc, że nie dotrze do niej żadnymi aluzjami. Jej reakcją był śmiech. 
        – Co? Nie no, Bartek, no coś ty – zapewniła, kręcąc głową, jakby nawet sam ten pomysł był absurdalny. – Z Oskarem to nie jest tak. On po prostu nie ma za dużo przyjaciół i ja... no prawdopodobnie jestem dla niego najbliższą osobą. Może ewentualnie poza jego bratem. A może wcale nie. Jesteśmy... jesteśmy naprawdę blisko, ale całkowicie przyjacielsko. 
        – Okej – zgodził się Bartek dla świętego spokoju, choć zdecydowanie nie był przekonany. Wierzył, że jego siostra mogła nie zdawać sobie z tego sprawy, ale dla niego Oskar był dość oczywisty. Podobnie, jak Karolina była oczywista. 
      Rany, nie miał pojęcia, kiedy zaczął rozpoznawać takie rzeczy. Jeszcze jakiś czas temu powiedziałby, że jest kompletnym uczuciowym ignorantem. 
        – Nie chce mi się iść spać – zamarudziła Karolina, kładąc policzek na złożonych dłoniach na stole. 
        – Nie musimy – odparł cicho Bartek, chociaż jego słowom zaprzeczyło głośne ziewnięcie. Karolina parsknęła śmiechem. 
     – Fajnie tu będzie z wami mieszkać, wiesz? – zagadnęła z uśmiechem, który Bartek natychmiast odwzajemnił. Rzadko zdarzały się między nimi takie momenty, kiedy rozmawiali szczerze i na dodatek odnosili się do siebie z autentyczną sympatią. – To znaczy wiesz, może się skończyć tak, że ja i Ala wydrapiemy sobie oczy, ale... – przyznała ze śmiechem. 
       – Postaram się temu w razie czego zapobiec – obiecał uroczyście Bartek. – Albo będę uciekał. Jeszcze nie wiem – zmienił zdanie, uśmiechając się przepraszająco. Karolina parsknęła. 
     – Spoko, lepiej ratuj siebie... – przyznała, po czym jej też wyrwało się szerokie ziewnięcie. – Dobra, może rzeczywiście chodźmy... Przydałoby się jutro wstać rano i zrobić coś konstruktywnego. 
     – Co chcesz robić konstruktywnego w sobotę rano? – zdziwił się Bartek, po czym dodał złośliwym tonem: – A, no tak, śniadanie dla Oliwera, jak przyjedzie oddać samochód. 
       – Wal się – rzuciła Karolina, nie wkładając w to jednak serca ani nie zaprzeczając. Bartek pokręcił głową, parskając śmiechem. 
        – Powinnaś go olać i znaleźć sobie kogoś porządnego – poradził. Karolina zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
        – A dlaczego wydaje ci się, że on nie jest porządny? Nawet go nie znasz – prychnęła. 
    – Po pierwsze, skoro nie dostrzega tego, jaka jesteś świetna, to znaczy, że jest debilem – oświadczył Bartek bez cienia wątpliwości. Karolina z całych sił próbowała się nie uśmiechnąć. 
        – No dobra, to było całkiem słodkie – przyznała niechętnie. – Nie sądziłam, że masz w sobie ten braterski syndrom. Nigdy go nie pokazywałeś – dodała z zastanowieniem. 
      – Hej, wszyscy bracia tak myślą o swoich siostrach. Ja mogę cię obrażać, ile chcę, ale niech mi ktoś inny spróbuje cię nie docenić – odparł Bartek, uśmiechając się szeroko.
        – Okej – zgodziła się łaskawie, zdecydowanie udobruchana. – Ale nie oceniaj go tak pochopnie. 
        Bartek przewrócił oczami. 
        – Spróbuję, ale nic nie obiecuję – powiedział, po czym zaczął się podnosić. – A teraz chodź spać. I serio, pomyśl o tym, i nie ma tu z mojej strony żadnego zarzutu w stronę Oliwera, że może tracisz czas na uganianie się za kimś, kogo i tak nie zdobędziesz, a nie widzisz czegoś, co masz przed nosem – dodał, natychmiast śmiejąc się w duchu ze swojego moralizatorskiego tonu i mądrości życiowych. Do czego to doszło, żeby on dawał komukolwiek rady w sprawach sercowych. Był ostatnią osobą, która się do tego nadawała. Karolina przez chwilę patrzyła na niego jak na kosmitę, po czym parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Bartek poczekał, aż wyjdzie do korytarza, i zgasił za nimi światło w kuchni. 


***


        3 października 2015 r.

      Poranki na Kobierzyńskiej podczas weekendu nie były tak zwariowane jak w tygodniu. Nikt się nie spieszył, Ala nie robiła sześciu rzeczy naraz, a Karolina nie wstawała w ostatniej chwili, po czym nie biegała szaleńczo po całym mieszkaniu. Można powiedzieć, że było spokojnie. Wszyscy kręcili się z rozleniwieniem, mijając się w korytarzu z rozczochranymi włosami i kubkami kawy. Pojawiły się zaledwie dwie dodatkowe osoby, a jednak zrobiło to wrażenie tłumu. Ala zaczęła smażyć dla wszystkich naleśniki, a Karolina puściła głośno Coldplay i podrygiwała w rytm muzyki. Było coś fantastycznego w atmosferze weekendowych poranków, bardzo możliwe, że był to nastrój, jaki nachodził ludzi, którzy nic nie musieli. Co jak co, ale to było zdecydowanie przyjemne uczucie.
       – To co, słoneczka, jakie plany na wieczór? – zapytał Paweł radosnym tonem, wchodząc do kuchni. Podszedł do Ali, położył dłonie na jej biodrach i pocałował ją w czubek głowy.
        – O, wyczuwam imprezę – ucieszyła się Karolina, odrywając się na chwilę od skrolowania Facebooka. 
        – Rany, robisz śniadanie, uwielbiam cię – powiedział Oskar, a Ala uśmiechnęła się z zadowoleniem. 
        – Ej, uważaj sobie – rzucił żartobliwie Paweł. – Poza tym jak myślisz, kto zasuwał o świcie po to wszystko do sklepu? – dodał z oburzeniem.
       – Tak, tak, wszyscy jesteśmy ci bardzo wdzięczni – powiedziała Ala tonem, jakby mówiła do małego dziecka, przewracając przy tym oczami. – Karolina, weźmiesz to ode mnie? – poprosiła, podsuwając siostrze stos talerzy. Kiedy ta nie zareagowała, dodała niecierpliwie: – Karolina?
      – Co? A – rzuciła, otrząsając się z zamyślenia. – Sorry, nikt nie podłapał tematu imprezy, więc przestałam słuchać. Ty! – dodała nagle, patrząc na Bartka. – Ciebie wyciągam dzisiaj na podbój Krakowa. To absolutnie nie do przyjęcia, że nie zaczęliśmy jeszcze zwiedzać barów – oświadczyła bez wahania. Ala zaśmiała się. 
        – Myślisz, że jest na to gotowy? – zapytała nieco złośliwie. 
        – Ej, on nie ma dwunastu lat – zaprotestował Paweł. – To duży chłopiec, pewnie, że da radę! 
     Bartek przewrócił oczami, nieco zażenowany, ale mimo to uśmiechnął się. No dobrze, więc przez większość życia był grzecznym chłopcem, przyznawał się do tego. To nie znaczy, że nie potrafił się rozerwać od czasu do czasu. Już zamierzał odpowiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. 
        – A to kto? – zapytała Ala, marszcząc brwi. 
        – Pewnie Oli – odparła beztrosko Karolina, podrywając się ze stołka i wybiegając z kuchni.
        – Świetnie – mruknęła ironicznie Ala pod nosem, wracając do gotowania. Chwilę później dobiegły ich dwa głosy z korytarza. 
        – Zaraz będzie gotowe śniadanie, zjesz z nami? 
        – Z wami zawsze – odparł niższy, ciepły głos. – Oddałbym też lewą nerkę za kawę... 
        – Nie ma sprawy – oświadczyła Karolina z szerokim uśmiechem, wchodząc do kuchni. 
        – Dzień dobry – rzucił Oliwer, rozglądając się po zatłoczonym pomieszczeniu. 
        – A tak dobrze ci szło trzymanie się z daleka – powiedziała Ala z fałszywie słodkim uśmiechem. 
      – Wiesz, próbowałem, ale nie mogłem wytrzymać z tęsknoty za tobą – odparł natychmiast Oliwer całkowicie poważnym tonem, na co Bartek parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Ala skrzywiła się do niego. – No nie bądź taka, myślałem, że jest między nami coś wyjątkowego. Jak możesz mnie tak ranić... – dodał zawiedziony, opierając się obok niej o płytki. 
        – Tak, tak – rzuciła protekcjonalnie. – Jestem pewna, że twoje wrażliwe serduszko jakoś to wytrzyma – podsumowała kpiąco, nakładając pierwszy naleśnik na talerz i wciskając mu go w ręce. – Przestań się wydurniać i jedz – rozkazała tonem nieznoszącym żadnych sprzeciwów, starając się ukryć uśmiech. Paweł niemal trząsł się ze śmiechu przy stole.
        – Rany, wyzwalasz w niej despotkę! Nie rób tego więcej – ostrzegł go Paweł z udawanym przerażeniem. 
       – Nie, spójrzcie na nią. Tylko udaje – nie zgodził się Bartek, samemu ledwo powstrzymując się od śmiechu i siadając przy stole. Karolina sprawiała za to wrażenie dziwnie cichej. To nie było dla niej charakterystyczne, zwykle była pierwsza do utarczek słownych, ale tym razem siedziała tylko oparta o ścianę i słuchała całej tej wymiany zdań ze zmrużonymi oczami.
        – No i z czego się śmiejecie? – zapytał Oliwer, choć sam uśmiechał się od ucha do ucha. Oskar prychnął. 
     – Z twojego cierpienia, rzecz jasna – odparł, wzruszając ramionami. Zanim Oliwer zdążył odpowiedź, Karolina w końcu odezwała się, zmieniając temat. 
        – Oli, idziesz z nami dzisiaj na jakieś piwko wieczorem? I połazić po knajpach? Czy pracujesz? 
        – Nie pracuję, ale gramy koncert, więc może po? – zasugerował, wyraźnie rozważając ten pomysł. 
        – O! To może wszyscy pójdziemy na koncert, a później gdzieś dalej? – zaproponowała z entuzjazmem. 
       – Jeśli tylko macie ochotę to zapraszam – odparł Oliwer, wzruszając ramionami. Paweł natychmiast sam zapalił się do tego pomysłu, na co Ala łaskawie się zgodziła. Karolina spojrzała pytająco na swojego brata i najlepszego przyjaciela.
        – A dobrze gracie? – zapytał Bartek, udając nieprzekonanego. Oliwer prychnął wyniośle.
        – Czy dobrze gramy? Jesteśmy fantastyczni – odparł z pełnym przekonaniem. 
        – Dają radę – rzuciła Ala.
        – Nie są źli – powiedział jednocześnie Oskar. Oliwer spojrzał na nich z oburzeniem.
        – A co, nie chcesz iść? – zapytała Oskara Karolina smętnym tonem. 
      – Słyszałem ich już miliard razy... ale możemy – zgodził się w końcu, wzruszając ramionami. – A co z Julkiem? – dodał ostrzejszym tonem, ściszając nieco głos. 
        – Zostanie z Polą – odparł beztrosko Oliwer. – Albo przyjdzie z nią na koncert, zobaczymy. 
        – Serio, do baru? Naprawdę świetny pomysł – stwierdził kpiąco Oskar. 
       – Nic mu nie będzie. Pola będzie miała go na oku i zabierze go do domu, jak tylko koncert się skończy. I tak musi iść jutro rano do pracy. 
        Oskar pokiwał głową, nie wyglądając jednak na zachwyconego. Nie rozmawiali głośno, ale pozostali jedli w milczeniu, więc siłą rzeczy każdy im się przysłuchiwał, nie wtrącając się jednak do konwersacji, bo to brzmiało na prywatną sprawę.
        – Wiesz, ja też mógłbym go wziąć... – zasugerował Oskar zdawkowym tonem. Oliwer spojrzał na niego spode łba.
       – O, to coś nowego, jeszcze niedawno nie byłeś taki chętny – mruknął. – Poza tym... do mamy, serio? Nie ma mowy – dodał zdecydowanym tonem. – Im mniej będzie miał z nimi wszystkimi do czynienia, tym lepiej. 
        – Wiesz, że Olga niedługo do ciebie przyjdzie... – zaczął Oskar, brzmiąc na zaniepokojonego. Oliwer zacisnął zęby.
        – Gdyby to ode mnie zależało, nigdy już by go nie zobaczyła na oczy – oświadczył zimnym tonem. Oskar przewrócił oczami. 
        – Ale nie zależy od ciebie, a od niej już tak – zaznaczył zmęczonym tonem. 
       – Świetnie. Niech mnie pozwie – odparł Oliwer, wyraźnie kończąc tym samym dyskusję. Oskar sprawiał wrażenie, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymał się. Atmosfera przy stole stała się ledwo wyczuwalnie bardziej napięta. Oliwer najwyraźniej też to zauważył. 
        – Jaka jest szansa, żebyś robiła mi takie naleśniki codziennie? – zapytał z nadzieją, zmieniając temat i zwracając się do Ali. 
    – A ile możesz mi za to zapłacić? – zapytała natychmiast, uśmiechając się pod nosem. Oliwer natychmiast sięgnął ostentacyjnie do kieszeni.
      – Hm... jakieś siedem pięćdziesiąt... albo uśmiech za milion dolarów, co wybierasz? – zaproponował, szczerząc zęby. Ala roześmiała się, kręcąc głową. 
        – Ten uśmiech miał być niby wart milion dolarów? – zapytała z niedowierzaniem.
        – Nie, ten był bezcenny – odparł bez wahania. – Tak czy inaczej, powinnaś je opatentować – dodał z przekonaniem.
        – Hej, powinniśmy otworzyć restaurację – stwierdził nagle Paweł. 
      – Ej, to nie jest zły pomysł – odezwała się nagle Karolina. – Mamy tu wszystko, Ala będzie gotować, Paweł zajmie się prawnymi bzdurami, Oskar zrobi stronę internetową... a Bartek może ogarnąć księgowość, bo zna się na cyferkach.
        – Czy ja ci wyglądam na księgowego? – obruszył się Bartek. Karolina zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głów, wyraźnie się zastanawiając. 
        – Ja bym się obraził – stwierdził Oliwer. 
        – A co ty byś niby robiła? – prychnął Bartek. 
        – Ja oczywiście zajęłabym się marketingiem – oznajmiła z dumą, zupełnie jakby nie było w ogóle innej opcji.
      – Czyli jesteśmy zgubieni – podsumował Oliwer, uśmiechając się złośliwie. Karolina uderzyła go pięścią w ramię. – Au! – jęknął. Tak czy inaczej, jego działania przyniosły pożądany efekt. Temat został zmieniony i nikt już nie zastanawiał się nad jego wcześniejszą rozmową z bratem. 
      – Okej, jak już skończycie zakładać firmę, dajcie mi znać – oświadczyła Alicja, przewracając oczami i wstając od stołu. – Karolina, zmywasz. 
        – Czemu ja? – oburzyła się, ale ostre spojrzenie jej siostry szybko ją uciszyło. 
      – Dobra – powiedział Oliwer, samemu wstając i wychodząc do korytarza. – Ala, dzięki za żarcie. Oskar, masz tu kluczyki. Widzimy się wieczorem, tak?
      – Poczekaj, ja też już jadę, podrzucę cię – zaoferował Oskar. Wszyscy zaczęli powoli rozchodzić się do swoich pokoi, a Karolina niechętnie zabrała się za ogarnianie kuchni. – Ej, wpadnę do ciebie może po południu, co? Będziesz u siebie?
     – Mam próbę, ale dopiero po osiemnastej – odparł Oliwer. – A co, nie masz ochoty posiedzieć w domu? – zdziwił się sarkastycznie. 
        – Przyjemność żadna – mruknął Oskar. 
     – Mówiłem ci, że tam nie wytrzymasz – wypomniał mu jego brat przyciszonym tonem. Oskar zmierzył go niechętnym spojrzeniem. 
        – No tak, w końcu mam tyle innych opcji... – Przewrócił oczami. – Nawet nie zaczynaj. 
      Oliwer wzruszył ramionami, nie kontynuując tematu. Oskar poszedł do pokoju Karoliny, żeby zabrać kilka swoich rzeczy, a Bartek wyszedł do korytarza. Oliwer zmierzył go spojrzeniem, wiedząc, że prawdopodobnie słyszał jego rozmowę z bratem. 
      – Też masz ten niesamowity talent do wkurzania swojego rodzeństwa nawet, jak nie próbujesz? – zapytał konwersacyjnym tonem, uśmiechając się półgębkiem. Bartek westchnął, opierając się naprzeciwko niego o ścianę. 
       – Chyba każdy tak ma – przyznał, kiwając głową. – Chociaż ty najwyraźniej posiadasz ten dar zarówno w stosunku do swojego rodzeństwa, jak i do mojego – dodał nieco złośliwie, na co Oliwer parsknął niezbyt wesołym śmiechem. 
    – Mówisz o Ali? – upewnił się. – Nie jestem w stanie się powstrzymać, jest przeurocza, jak się denerwuje – wyjaśnił nieskruszonym tonem, wzruszając ramionami. – Po prostu próbuję ją rozluźnić, żeby nie była przez cały czas taka sztywna i znerwicowana.
      – Świetnie ci idzie – skwitował Bartek nieprzyjemnym, ironicznym tonem zanim zdążył się powstrzymać. Nie był pewien, co bardziej go irytowało, kwestia Karoliny, kwestia Alicji czy sam Oliwer. Drażnił go fakt, że jego siostrze podobał się ten gość i wydawała się nieco przygaszona, kiedy on nie dość, że zachowywał się, jakby w ogóle tego nie zauważał, to jeszcze bezceremonialnie droczył się z jego drugą siostrą. Bartek nie chciał być niemiły, ale jednak trochę był. Oliwer uniósł brew, wyraźnie wyczuwając jego niechęć.
       – Cóż, przynajmniej nadal świetnie mi idzie działanie innym na nerwy – zauważył pozornie tryumfalnym tonem, choć Bartek miał wrażenie, że nieco oklapł po jego słowach. I dobrze mu tak, niech nie będzie taki pewny siebie. Po chwili Oliwer uśmiechnął się z zadowoleniem i dodał domyślnie: – Wiem, że cię teraz wkurzam. I myślę, że wiem też dlaczego, tak samo jak wiem, dlaczego wkurzam twoją siostrę.
        Bartek przez chwilę wpatrywał się w niego w milczeniu, próbując nie dać wyprowadzić się z równowagi.
     – I radzisz sobie z takim nadmiarem wiedzy? – zapytał w końcu drwiąco, dość dumny ze swojego opanowania. Oliwer najwyraźniej docenił ripostę, bo wyszczerzył zęby, ale nie odpowiedział. – Więc wiesz, ale i tak to robisz, czyli po prostu sprawia ci przyjemność wkurzanie ludzi, tak? – upewnił się po chwili Bartek, zaciskając usta z dezaprobatą i zakładając ręce na piersiach. Nie miał pojęcia, dlaczego nadal ciągnął tę konwersację.
        – Nie wszystkich – poprawił go Oliwer, unosząc prowokacyjnie brew, po czym zbliżył się do niego i dodał ściszonym tonem: – Wiesz, nie jesteście do siebie zbyt podobni, ale jednak macie coś wspólnego. Jak się denerwujesz, jesteś jeszcze bardziej uroczy niż ona. 
       Bartek był tak zaskoczony, że otworzył usta, po czym zamknął je i przełknął ślinę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Zanim zdążył wymyślić jakąkolwiek ripostę, drzwi koło niego się otworzyły i z pokoju wyszedł Oskar. 
        – Gotowy? – zapytał, schylając się i zakładając buty.
        – Jasne – rzucił Oliwer, zarzucając na siebie kurtkę i otwierając drzwi wejściowe. – Do zobaczenia wieczorem – powiedział do Bartka, po czym razem z Oskarem wyszli na korytarz, a drzwi się za nimi zamknęły. 
        A Bartek stał tam jeszcze przez całe dwie minuty, zastanawiając się, czy się nie przesłyszał, czy nie nadinterpretował sytuacji, i co się właśnie, do cholery, wydarzyło.

_________________________________________________________________________________
* The Strokes – "You only live once"

11 komentarzy:

  1. No i nastepne superowe opowiadanie i znowu skończyło się za wcześnie, i znowu będzie trzeba czekać, e.... fajnie było:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie się zaczyna. Inny klimat niż w ZNZ, choć podobne środowisko. Liczę na happy end.Trzymam kciuki za wenę i czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki/ transze. Pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha... ^^ Końcówka fenomenalna xd

    _HitoShi_

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem szczerze, że trochę się pogubiłam bo jest bardzo dużo postaci, ale z rozdziału na rozdział będę zapamiętywać i niektórych darzyć sympatią a niektórych nie :) Jeśli chodzi o narracje to wolę pierwszoosobową, ponieważ mogę się bardziej utożsamić z bohaterem, ale w twoim wykonaniu nawet trzecioosobową da się polubić. Opowiadanie od początku mi się spodobało, chociaż chyba wszystko co byś napisała spodobałoby mi się ^^ Masz ogromny talent. Czekam na rozwinięcie wątku gejowskiego xDD Końcowa scena- zapowiada się interesująco. Trzymaj się i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Robi się coraz ciekawiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę ciekawie się zapowiada, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału <3
    Życzę masy weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również nie mogę się już doczekać następnego rozdziału . Kocham ten koniec . Już taka zaciekawiona jak się dalej potoczy a tu musiał Oskar wyjść z pokoju xD Już uwielbiam parę Oliwer i Bartek ^^ Czekam na więcej wątków gejowskich ♡♡ bo to kocham najbardziej ^^ chociaż wątków hetero też nie zaszkodzi poczytać ^^
    Już polubiłam niektóre postacie ale tak jak Ryzuuaki mam problem z rozpoznaniem ich �� życzę weny i czekam na następny rozdział ☆☆

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    coraz bardziej mi się podoba, jak się okazuje Karolina jest zakochana w Oliverze, jednak ten jej nie dostrzega w takich katygoriach, a jego brat Oscar jest w niej zakochany
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    coraz ciekawiej się tutaj robi, Karolina jest zakochana w Oliverze, ale on na nią wcale nie zwraca uwagi... za to Oscar jest w niej zakochany, a ona traktuje go tylko jak przyjaciela...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. To dopiero drugi rozdział, a ja już zakochałam się w twoich postaciach, a najbardziej w Bartku <3. Nie mogę się doczekać jak rozwinie się akcja i bardzo podoba mi się twój styl pisania.
    Idę czytać dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    och, coraz bardziej mi się to opowiadanie podoba, Karolina zakochana w Oliverze, ale on na nią wcale nie zwraca uwagi... za to Oscar podkochuje się w niej, a ona traktuje go tylko jak przyjaciela...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń