7/17/2016

Rozdział IX: Margines błędu

        Cześć, Kochani. Przybywam zarówno z nowym rozdziałem, jak i z nowinami. Otóż mam dobrą wiadomość dla wszystkich, którzy towarzyszyli mi jeszcze przy moim poprzednim opowiadaniu: Zejdź na ziemię doczekało się swojej e-bookowej wersji, którą już teraz można zakupić na beezar.pl, a dokładnie tutaj. Na poprzednim blogu napisałam krótką notkę, więc zapraszam również do przeczytania oraz do zapoznania się z piękną, prawie-książkową wersją Zejdź na ziemię. Jestem strasznie podekscytowana, bo to wszystko trwało wieki, ale w końcu jakiś pierwszy krok został wykonany. 
      Ale póki co możecie równie dobrze olać Zejdź na ziemię i zabrać się za czytanie nowego rozdziału Kontrapunktu, bo Kontrapunkt też jest super :D Co do następnego rozdziału to wyjeżdżam koło czwartku i wracam koło wtorku, więc pewnie usłyszymy się w połowie przyszłego tygodnia ;) 
        Zapraszam do czytania, trzymajcie się ciepło :)





Rozdział IX

Margines błędu




        "Am I out of touch
        Am I out of my place
        When I keep saying that I'm looking for an empty space
        Oh, I'm wishing you're here
        But I'm wishing you're gone 
        I can't have you and I'm only gonna do you wrong

        Oh, I'm going to mess this up
        Oh, this is just my luck
        Over and over and over again"*



        Oskar nie był pewien, jak długo uda mu się unikać tych debili, ale był dobrej myśli. 
       Trochę zaczynał żałować, że tak nawtykał Oliwerowi, bo po czymś takim nie mógł się u niego zatrzymać. Poza tym wiedział, że był zbyt ostry w słowach. Po prostu nie był w stanie przełknąć tej nowej wersji Oliwera-moralisty, który jeszcze niedawno sam odpierdalał takie akcje, jakich większość ludzi nawet by sobie nie wyobrażała, a wystarczyło, że Oskar zjebał raz, a już pojawiał się Oli, który ganił go, jakby był małym dzieckiem. Może i był młodszy, ale kiedy Oliwer wracał do domu po trzech dniach, nie wiedząc, gdzie jest sufit, a gdzie podłoga, a Oskar zwracał mu uwagę, otrzymywał w zamian jedynie „nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy”. No ale to był Oliwer, a Oliwer najwyraźniej żył w przeświadczeniu, że musiał pilnować wszystkich wokół, a nikt nie musiał pilnować jego. Wobec Olgi zawsze był tak samo protekcjonalny. Okej, Oskar zgadzał się z tym, że Olga była marnotrawstwem przestrzeni, ale wcale jej się nie dziwił, że w końcu zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i zupełnie się odcięła.
       Wziął łyka piwa, rozglądając się leniwie po wnętrzu baru, kiedy jego wzrok natrafił na znajome, kasztanowe włosy. Czy to było możliwe...? Oskar uśmiechnął się do siebie, myśląc o zadziwiających zbiegach okoliczności, po czym wstał i skierował się w stronę drzwi wejściowych. 
        – A jednak znowu się spotykamy – rzucił. Natalia odwróciła się gwałtownie i zamrugała. 
      – O. To ty – odparła z zaskoczeniem. – Przynajmniej okoliczności lepsze – dodała, wzruszając ramionami. Oskar parsknął śmiechem, kiwając głową. 
        – Mówiłem, że nie robię tego codziennie – przypomniał, po czym zachęcił ją gestem, żeby poszła z nim do baru, co uczyniła, jednocześnie przewracając oczami.
       – To rzeczywiście pocieszające – odparła drwiąco. – Nie miałeś przypadkiem kogoś unikać? – dodała, unosząc wyczekująco brwi. Cholera. Zapamiętała z całej tej akcji więcej niż Oskar miał nadzieję, że zapamięta.
       – Czego się napijesz? – zapytał z zamian, zwlekając z odpowiedzią, jednak w końcu odpuścił. – Unikam – przyznał. – Nowej Huty. 
        – Och, nie będę cię narażać na wydatki. Słyszałam, że wisisz komuś kasę – rzuciła beztrosko, spoglądając na niego znacząco. Machnął ręką. 
        – Niedużą kasę – poprawił ją. To była akurat prawda, a to, że Oskar nadal nie miał tej niedużej kasy było inną kwestią. – Poza tym to już prawie załatwione – skłamał, więc Natalia wzruszyła ramionami i zamówiła sobie piwo.
        – Nie sądziłam, że wpadniemy na siebie znowu tak szybko – zagadnęła, siadając na wysokim barowym krześle.
       – Najwyraźniej to przeznaczenie – odparł Oskar poważnym tonem, wpatrując się w nią intensywnie, na co Natalia spojrzała na niego z niedowierzaniem. 
       – O Boże, to było tak słabe... – jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Oskar nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Po chwili obojgu udało się uspokoić. – To co, chcesz mi powiedzieć, czym dokładnie podpadłeś? – zapytała Natalia konwersacyjnym tonem. Oskar w milczeniu pokręcił głową. Westchnęła. – Okej, to może powiesz mi przynajmniej, czy wszystko dobrze się skończyło dla naszego nieprzytomnego kolegi? Zdążyłam się do niego przywiązać – dodała ironicznie. Oskar znowu parsknął śmiechem. 
        – Z tego, co słyszałem, to żyje – odparł, wzruszając ramionami. Natalia pokiwała głową. 
     – To dobrze. – Przez moment zapadła cisza, która nie była nawet aż tak niezręczna. Oskar już zamierzał wymyślić jakiś błyskotliwy temat do rozmowy, kiedy kątem oka zobaczył dwie twarze. Bardzo znajome twarze. 
       Kurwa, co oni robili w miasteczku studenckim? Co jak co, ale nie sądził, że tutaj ich przyniesie. Między innymi właśnie dlatego tu był. Obrócił się błyskawicznie w stronę Natalii. 
        – Szybko, zachowuj się, jakbyś mnie znała – wyszeptał bez zastanowienia nieco zdesperowanym tonem, próbując stanąć do nich tyłem w taki sposób, żeby nie wyglądało to podejrzanie. Natalia uniosła brwi ze zdumieniem. 
        – A nie, jakbym uratowała twojego zaćpanego znajomego w zamian za paczkę chipsów? – zapytała ze śmiechem, ale widząc jego zniecierpliwiony wyraz twarzy spoważniała. – O cholera, to oni? – dodała szeptem, a oczy nieco jej się rozszerzyły. – Jeśli próbujesz wtopić się w tłum to kiepsko ci idzie – stwierdziła i miała rację, bo Oskar sprawiał wrażenie wyraźnie zestresowanego. Każdy idiota by to zauważył, a nie wątpiła, że tych dwóch nie grzeszyło inteligencją. On stał do nich tyłem, ale ona dostrzegła ponad jego ramieniem, że znaleźli się nieco bliżej. – Chodź tutaj – rzuciła bez ostrzeżenia, przyciągając go do siebie. 
        – Co...? – Nie miał możliwości dokończenia zdania, bo jeszcze chwilę temu siedzieli naprzeciwko siebie, a teraz nagle jej język znajdował się w jego gardle. Oplotła ramionami jego szyję, przeczesując palcami jego włosy. Zareagował automatycznie i objął ją w talii, choć nadal nie był do końca pewien, co się działo i dlaczego to się działo. Kiedy ich usta w końcu oderwały się od siebie, choć wydawało się to trwać wieczność, Oskar zaczął wpatrywać się w nią szeroko otwartymi oczami. Była nieco zarumieniona i wyraźnie zdyszana. Przeszło mu przez myśl, że to było cholernie seksowne i że może jednak nie była taką grzeczną studentką medycyny, jak sądził.
        – Przestań się gapić, zwracasz na nas zbyt dużą uwagę – szepnęła, przenosząc dłoń z jego karku na szyję.
      – Ja zwracam na nas uwagę? – zapytał z niedowierzaniem, po czym rozejrzał się z paniką. Kurwa, miał rację. Każda osoba obecna w klubie się na nich gapiła. Ale zaraz... 
      – Skrzywili się i poszli – oznajmiła cicho Natalia, potwierdzając jego przypuszczenia. Spojrzał na nią, w końcu pozwalając sobie odetchnąć z ulgą. 
        – Jesteś genialna – odszepnął z uśmiechem. Natalia wzruszyła ramionami. 
        – Wiem – odparła niezbyt skromnie. – Powinieneś mnie wynająć do ochraniania twojego tyłka dwadzieścia cztery godziny na dobę – dodała, parskając śmiechem. 
        – A będę miał cię wtedy na wyłączność? – wypalił Oskar, po czym prawie się zaczerwienił. A raczej zaczerwieniłby się, gdyby zdarzały mu się takie głupie zachowania. Natalia uniosła brew, uśmiechając się znacząco. 
        – To byłoby wysoce nieprofesjonalne – odparła tylko, na co Oskar zakrztusił się łykiem piwa, który właśnie wziął, ale nie był w stanie jednocześnie się nie uśmiechnąć. 
        – Więc co zamierzasz zrobić? – zapytała po chwili nieco poważniejszym tonem. – No wiesz, ze swoim... problemem? 
        Oskar westchnął głośno. 
       – Myślę, że spróbuję dobrze przeżyć swoje ostatnie godziny – odparł, siląc się na beztroski ton. Dziewczyna spojrzała na niego z zaniepokojeniem, ale postanowiła na razie nie ciągnąć tematu.
        – Czy spacer ze mną cię usatysfakcjonuje? – zapytała, przygryzając wargę. Oskar rzucił jej długie, zamyślone spojrzenie. 
        – Właściwie myślę, że tak. Mam dosyć hałasu i dymu. I idiotów – odparł, krzywiąc się.
        Przez chwilę wpatrywała się w niego oceniającym wzrokiem. 
      – Nie uważasz mnie za idiotkę? – zapytała z nutką zaskoczenia w głosie. – Mimo, że zamierzam iść gdzieś sama z obcym typem, który wisi dresiarzom forsę i handluje narkotykami? – dodała, zniżając nieco głos na wszelki wypadek. Oskar wzruszył ramionami. 
        – Każdy z nas czasem jest idiotą – odparł spokojnie.
        – Ty też? – zapytała z uśmiechem, wychodząc z klubu i przytrzymując dla niego drzwi. Oskar parsknął śmiechem. 
        – Ja też, zdecydowanie – przyznał. – Ostatnio coraz częściej – dodał nieco markotnie. 
       – No cóż, ja się na tym kompletnie nie znam, ale nawet ja nie uznałabym robienia transakcji z handlarzami narkotykami za mądre – szepnęła, kiwając głową i ruszając wzdłuż ulicy. 
        – Obrażanie jedynej osoby, która mogła mi pomóc też nie było – dodał nieco zawstydzonym tonem. Natalia spojrzała na niego z zaskoczeniem. 
      – Och. Pokłóciłeś się z bratem? – domyśliła się natychmiast. Kiedy Oskar spojrzał na nią pytająco, wyjaśniła krótko: – Sprawiał wrażenie, jakby chciał pomóc. 
        Oskar z jakiegoś powodu poczuł, że robi się zirytowany. 
        – Taa, typowy Oliwer, zawsze gotowy do pomocy – mruknął ironicznie. Natalia spojrzała na niego z urazą. 
        – Hej, czemu czepiasz się mnie? Ja go nawet nie znam – obruszyła się. – Po prostu powiedziałam, że sprawiał takie wrażenie. 
        – Sorry – rzucił, zażenowany swoją reakcją. Natalia uśmiechnęła się. 
       – Nie przejmuj się. Mam dwóch starszych braci, więc wiem, o co chodzi – dodała, szczerząc zęby. – Oliwer jest starszy, nie? – upewniła się. 
       – Tak. Pięć lat – odparł niechętnie Oskar. Czuł, że za chwilę się zdołuje i wcale nie miał ochoty rozmawiać z nią o Oliwerze. Każdy zawsze chciał rozmawiać o Oliwerze. Karolina zawsze chciała o nim rozmawiać, a Oskar naprawdę nie chciał teraz o niej myśleć. Karoliny tutaj nie było, a Natalia stała tuż przed nim, całkowicie szczera, bezpośrednia i autentyczna. I nie zapominajmy o tym, że wepchnęła mu język do gardła tylko po to, żeby mu pomóc. Może niezbyt romantycznie, ale za to jak interesująco. – Nie mówmy może o moich rodzinnych dramatach – rzucił, starając się brzmieć beztrosko i samemu sobie poprawić humor. – A co z tobą? Też musisz mieć jakieś – dodał, szczerząc zęby. Natalia przewróciła oczami, nie przestając jednak się uśmiechać. 
      – Hm... okej, to nie będzie takie proste. Nie wiem nawet, od czego zacząć – odparła, wahając się przez chwilę, bo nie wiedziała za bardzo, jak skutecznie wyjaśnić problem swojej rodziny. – Okej, w dużym skrócie. Mają pretensje przez całe życie. Do mnie, do siebie nawzajem, do całego świata. Nie potrafią się zrelaksować, nie potrafią się niczym cieszyć. Nie istnieje nic za wyjątkiem obowiązków i opinii innych ludzi... Ciągle gadają – podsumowała krótko. – Są w stanie każdemu obrobić dupę z każdej strony. Wszyscy są źli, tylko oni są święci. 
        Oskar skrzywił się. 
        – Nie brzmi to zbyt zachęcająco. 
        Natalia prychnęła. 
       – Nawet nie masz pojęcia – przyznała, po czym zawahała się, jakby nie wiedząc, czy powinna kontynuować. – Mój ojciec zginął z wypadku w kwietniu – dodała w końcu cicho. Oskar spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
        – Och – rzucił tylko, wiedząc, że żadne słowa tutaj prawdopodobnie nie pomogą. – Mój też, jak miałem siedem lat – wyznał, chociaż trochę minął się z prawdą, bo jego ojciec nie zginął w żadnym wypadku, tylko ostatecznie się zapił, co było od początku do przewidzenia. To wyznanie nie kosztowało go zbyt wiele. Nigdy nie był zbyt przywiązany do ojca. Oliwer z jakiegoś powodu patrzył na tego pijaka jak na superbohatera, może dlatego, że łączyła ich muzyka. Nawet Oskar musiał przyznać, że skurczybyk był utalentowany, choć on sam nigdy nie poczuł z nim żadnej więzi. Nie był muzykalny, więc zawsze czuł się trochę odsunięty, a ich ojciec nigdy nie widział potrzeby, żeby go włączyć do ich małego świata. Jedyne, co robił poza piciem, to uczył swojego starszego syna grać. Oli był jego złotym chłopcem.
        – Przykro mi – powiedziała Natalia, wyglądając, jakby autentycznie było jej przykro. Oskar wzruszył ramionami, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. – Dla mnie ojciec był jedyną normalną osobą w tej rodzinie... i zginął w wypadku będąc trzysta kilometrów od domu w samochodzie z jakąś obcą babą – dodała nieco gorzkim tonem. Oskar uniósł brwi, chcąc się upewnić, że miała na myśli to, co on z tego oświadczenia wywnioskował. – Tak – odpowiedziała na jego niezadane pytanie, po czym westchnęła. – Wiesz, nie oceniam go, ale od jego śmierci jest jeszcze gorzej, wszyscy udają, że podchodzą do tego tak emocjonalnie i że wspierają się nawzajem... a to gówno prawda. 
        – Być może tak jest... nie można w końcu oceniać czyjegoś żalu – zauważył cicho Oskar po chwili zastanowienia. Dziewczyna wzruszyła ramionami. 
     – Być może, po prostu... nie wierzę im. – Zamyśliła się i przez chwilę szli w ciszy. – Okej, twoja kolej – rzuciła Natalia, najwyraźniej niezbyt zadowolona, że nastrój zrobił się tak grobowy. Oskar wahał się przez chwilę, po czym usiadł na ławce w maleńkim parku, do którego dotarli. 
        – Nie będzie ani trochę weselej – ostrzegł, wyciągając z paczki papierosa i odpalając go, kiedy Natalia usiadł obok niego.
      – Wiesz, że to nie jest dla ciebie dobre? – zapytała, powtarzając swoją kwestię sprzed dwóch dni i unosząc brew. Oskar pochylił się. 
        – Wiem – odparł konspiracyjnym tonem. Natalia parsknęła śmiechem. 
        – Okej – stwierdziła z satysfakcją, krzywiąc się, kiedy dym połaskotał ją w nos. 
        – Nie sądzę, żebyś chciała to wiedzieć. Moja rodzina w żadnym stopniu nie przypomina twojej – oznajmił, mając nadzieję, że uda mu się z tego jakoś wykręcić. Nigdy nie lubił o tym mówić, zresztą kto by lubił? Wstyd był tak ogromny, że kiedy Oskar był mały, miał łzy w oczach za każdym razem, gdy temat jego rodziny wychodził na światło dziennie. Teraz już się trochę na to uodpornił. Trochę.
       – Oczywiście, że chcę – zaprotestowała natychmiast, nie zamierzając odpuścić. – Chyba, że nie chcesz mi powiedzieć – dodała szybko, patrząc na niego z niepokojem. Kiedy wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, zaczęła robić się nerwowa.
        – Czemu to cię stresuje? – zapytał cicho prosto z mostu. Wzruszyła ramionami, zerkając gdzieś w bok. 
     – Nie wiem, nie chciałam poruszyć jakiegoś niezręcznego tematu, czy coś... – zaczęła niepewnie. – Tylko po prostu... nie przeszkadza mi to. Daj spokój, widzę, z jakiego środowiska pochodzisz. Nie jestem głupia – rzuciła wyzywającym tonem. – Gdyby miało mi to przeszkadzać to nie byłoby mnie tutaj. 
        Oskar przez moment wpatrywał się w nią z zaskoczeniem. Co za dziewczyna... W końcu westchnął, odwracając od niej wzrok i gapiąc się w przestrzeń.
        – W takim razie skoro wiesz to nie rozumiem, dlaczego chcesz o tym słuchać – stwierdził, kręcąc głową. – Co chcesz usłyszeć, że oboje moi rodzice byli alkoholikami, że mój brat jest po odwyku czy że moja siostra zaszła w ciążę w wieku siedemnastu lat i jej mąż ją bije? 
        Natalia przez moment wpatrywała się w niego bez słowa, po czym z trudem przełknęła ślinę. 
        – Wiem, że te rzeczy się dzieją, nie zszokujesz mnie – oświadczyła w końcu zadziwiająco spokojnym tonem. – I nikt z nas nie decyduje, w jakiej rodzinie się rodzi, więc to ani twoja wina, ani moja zasługa – dodała ze zdecydowaniem, a Oskar spojrzał na nią, zaskoczony. 
        – Niewielu ludzi tak myśli – powiedział ostrożnie. 
        – Niewielu ludzi myśli. Kropka – poprawiła go, uśmiechając się ukradkiem, a Oskar parsknął niekontrolowanym śmiechem. 
     – Coś w tym jest – przyznał, nie mogąc pohamować uśmiechu, po czym rozejrzał się wokół. – Chodź, odprowadzę cię do akademika – zaproponował, podnosząc się powoli. 
       – Daj spokój, jesteśmy bardzo blisko... – zaprotestowała słabo Natalia, ale Oskar nawet nie chciał o tym słyszeć. Kiedy znaleźli się pod domem studenckim, stanęła na schodach i odwróciła się do niego z uśmiechem. 
        – Dzięki. To było... naprawdę interesujące – oznajmiła. Oskar uniósł pytająco brwi. 
        – Uznam to za komplement – stwierdził w końcu. 
        – Możesz – przyzwoliła mu łaskawie, na co parsknął śmiechem. Przez moment oboje milczeli. 
        – Znowu zdajemy się na przeznaczenie, czy może tym razem trochę mu pomożemy? Bo będzie o wiele łatwiej, jeśli będę miał twój numer telefonu – rzucił Oskar, udając, że wcale nie czeka na odpowiedź ze wstrzymanym oddechem. Natalia uśmiechnęła się szeroko, a Oskar wewnętrznie odetchnął głęboko. 
      Wrócił powolnym krokiem do klubu, mimo wszystkich negatywnych okoliczności czując się tak lekko, jak nie czuł się od bardzo dawna. Wyczuwał coś, z czym bardzo rzadko miał do czynienia, a co dodawało mu energii, jak nic innego. Wyczuwał powiew czegoś nowego. Może rzeczywiście to był moment, żeby się otrząsnąć, wziąć się w garść i zostawić stare sprawy za sobą?
        Był tak zamyślony, że wszedł do klubu i nawet nie zauważył, że podszedł do niego kumpel, który miał być jego dzisiejszym noclegiem. Nie był samobójcą, żeby wracać na Hutę.
       – Słuchasz mnie, stary? – zapytał gość zniecierpliwionym tonem, a Oskar wyrwał się z transu i zdał sobie sprawę z tego, że tamten właśnie coś powiedział.
        – Co mówiłeś?
        – Ta twoja koleżanka tu była, szukała cię – poinformował go.
      – Jaka koleżanka? – zapytał Oskar rozkojarzonym tonem, myślami wciąż będąc pod akademikiem Natalii. Facet przewrócił oczami. 
        – No ta, z którą ciągle się włóczysz, Karolina czy jak jej tam... 
      I nagle myśli Oskara zatrzymały się gwałtownie, kiedy imię Karoliny przedarło się do jego umysłu. I również zupełnie nagle całe jego beztroskie, pozytywne nastawienie gdzieś zniknęło, ale jednocześnie zaczęła wypełniać go jakaś nieśmiała nadzieja i miał wrażenie, że znowu przestał cokolwiek wiedzieć.
        To tyle, jeśli chodziło o zostawianie starych spraw za sobą.


***


        16 listopada 2015 r. 

      Ali rzadko zdarzało się wracać do domu o trzeciej nad ranem. Zdecydowanie nie była tym typem dziewczyny. Jej siostra, owszem, ale nie Ala. 
      Po raz pierwszy wracała do domu o trzeciej nad ranem pozbawiona jakichkolwiek wyrzutów sumienia, niechęci do samej siebie czy pretensji, czując się tak lekka, jak dawno się nie czuła. Wiedziała, że to nie potrwa długo. Wiedziała, że wyrzuty sumienia wkrótce w nią uderzą i prawdopodobnie zwalą ją z nóg, więc chciała jeszcze przez chwilę się tym nacieszyć. 
        I tak, jak przewidywała, dopadły ją, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi wejściowe.
    W mieszkaniu panowała absolutna cisza. Ala zerknęła na buty i stwierdziła, że wszyscy już wrócili, gdziekolwiek byli. Najwyraźniej był też Oliwer, ale jednocześnie była przekonana, że wszyscy obecni w domu już spali. Co on, do cholery, tu robił? Czy nie mógł zostawić ich w spokoju? Ala była ciekawa, czy wrócił do łask Bartka, bo wiedziała, że jeszcze niedawno byli pokłóceni, czy może – uśmiechnęła się do siebie ironicznie – do Karoliny w końcu los się uśmiechnął. Ostatecznie wzruszyła ramionami, postanawiając sobie, że porozmawia z Bartkiem na ten temat, bo Karolina była już według niej straconym przypadkiem. 
        Okej, dosyć odkładania myślenia na później. Ala na palcach skierowała się na balkon, ukucnęła i oparła głowę o zimną ścianę, starając się oddychać głęboko i uspokajająco. 
        Zawsze miała bardzo silne poczucie dobra i zła, a zasady były w niej mocno zakorzenione. Dlatego w jej przekonaniu właśnie tego wieczora stała się tym beznadziejnym typem dziewczyny, która zdradzała swojego chłopaka. Czyli stała się dziwką, a pamiętajmy, że Ala też bardzo rzadko przeklinała. Może i nawet była czymś gorszym, bo osobiście uważała, że zdrada emocjonalna jest o wiele gorsza od tej fizycznej. 
       Spokojnie, jeszcze się z nim nie przespałaś – powiedziała sobie w myślach, próbując w jakikolwiek sposób opanować napływ winy. – Ale zrobisz to – dodał jakiś złośliwy głos w jej głowie.
        Musiała rozsądnie przeanalizować to wszystko, żeby dojść do jakichkolwiek konstruktywnych wniosków. Nigdy wcześniej nie czuła się z nikim tak dobrze, tak wartościowa i tak doceniona, mając wrażenie, że może być totalnie sobą. Ledwo znała tego faceta, ale było coś w nim, kiedy pocałował ją po dżentelmeńsku na dobranoc, nie zapraszając jej od razu do domu. Imponował jej. Był dojrzały, wykształcony, podchodził z pasją do życia i do swojej dziedziny, słuchał uważnie, kiedy mówiła i brał jej słowa pod uwagę. Nie ziewał, nie wzruszał ramionami, nie wpuszczał słów jednym uchem, a wypuszczał drugim, jak to często robił Paweł. No i musiała przyznać, że było w tym coś niesamowicie ekscytującego. Wykładowca... ale przecież nie będzie jej wykładowcą już zawsze, prawda? Nie była już małą dziewczynką, miała dwadzieścia trzy lata, a on pewnego dnia przestanie ją uczyć, musieliby wytrzymać tylko do końca tego semestru. A do tego czasu nikt nie musiał wiedzieć, prawda? 
        Rany boskie, o czym ona myślała? 
       A Paweł... Paweł zawsze stał za nią murem. I był zabawny. Poza tym był też spontaniczny, dziecinny, niedbały... zaraz, miała wymieniać zalety. Szlag. 
       Tak czy inaczej jutro miała po raz pierwszy pójść na kolację z rodzicami Pawła i bała się jak nie wiem, bo wiedziała, że byli poważni, wysoko postawieni i wiecznie zajęci, czyli wszystko, co pasowało do jej wymarzonego świata, nie była jedynie pewna, czy ona sama już do niego dorastała. To nie zmieniało jednak faktu, że to była wielka rzecz, że Paweł postanowił w końcu ją przedstawić, i jak ona teraz ma spojrzeć im w oczy, kiedy jedyną myślą w jej głowie będzie: „Wczoraj w nocy całowałam się z kimś, kto nie jest państwa synem”. Rany, to będzie tragedia. 
        No ale z drugiej strony nie mogła zerwać z Pawłem w dzień umówionego spotkania, no bo co on powie rodzicom? Gdyby on odwalił jej coś takiego, byłaby wściekła. Nie, nie mogła mu tego zrobić. 
      Zaraz, zaraz, zrywać z Pawłem...? Czy była pewna, że tego właśnie chciała? No bo... rozsądni ludzie nie rzucają swoich wieloletnich partnerów dla ledwo poznanych wykładowców. A ona naprawdę jeszcze niedawno uważała się za rozsądną, ale teraz to już sama nie wiedziała. 
     Okej, Ala. Godność. Tylko godność może cię uratować. Przejdziesz przez ten dzień, nawet uciekając się do wszystkich możliwych kłamstw, jakie przyjdą ci do głowy, jeśli będziesz musiała, będziesz urocza i czarująca, a pojutrze usiądziesz na spokojnie, weźmiesz się w garść i podejmiesz jakąś decyzję, bo cokolwiek by nie mówić o Pawle, nie zasługuje na to, żeby wodzić go za nos. 
        Czując się jedynie odrobinę lepiej, a raczej wmawiając sobie, że powinna poczuć się lepiej, zeszła z balkonu i skierowała się po cichu do swojego pokoju, po drodze ponownie prychając pod nosem, kiedy jej wzrok padł na buty Oliwera. Cóż, przynajmniej nie tylko ona była tu głupia.


***


     To nie był pierwszy raz, kiedy Oliwer obudził się z kacem, pół nago i w nie swoim łóżku. Otworzył oczy, czując znajome pulsowanie w czaszce i rozejrzał się dyskretnie, żeby sprawdzić, co tym razem. 
        Och. No tak. Bartek. Szlag by to. 
       To tyle, jeśli chodziło o trzymanie się z daleka. Po co w ogóle do niego przyszedł? Po prostu... po prostu nie chciał, żeby Bartek pomyślał, że został olany. Bo wcale tak nie było. Wtedy wydawało mu się to dobrym pomysłem. Cholera, powinien przestać pić. Ale z ciebie kretyn, Beściak.
        Przez chwilę leżał bez ruchu, czując oddech łaskoczący jego klatkę piersiową i myśląc o tym, jak uroczo wyglądał, kiedy spał, jak ciepła była jego skóra i jak miękkie były jego włosy. To nie był pierwszy raz, kiedy o tym myślał, ale teraz nie musiał już sobie tego wyobrażać. To nie było też tak, że Oliwer pozwalał sobie zbyt często o nim myśleć, czasem jedynie, leżąc samotnie w łóżku, jego umysł zapędzał się w różne niebezpieczne rejony i podsyłał mu wizje Bartka z całą jego bladością i resztkami nastoletniej naiwności, z jego jednoczesną uległością i zaciętością, z zamkniętymi oczami, otwartymi ustami i odchyloną do tyłu głową, wyglądającego dokładnie tak, jak poprzedniego wieczora. Ale wtedy Oliwer mówił sobie, że nie powinien patrzeć na Bartka w taki sposób, bo Bartek nie był pierwszym lepszym chłopcem na jedną noc. Bartek w ogóle nie był jednonocny w żadnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego tak było, Oliwer nie miał zielonego pojęcia. Nie wiedział, dlaczego ten dzieciak tak bardzo zalazł mu za skórę.
      Już raz kiedyś Oliwerowi zdarzyło się kogoś do tego stopnia wyidealizować i nic dobrego z tego nie wyszło. Ale to była zupełnie inna sytuacja, bo Filip był małym gnojkiem, na którego nigdy nie można było liczyć, a Oliwer miał dosyć głupich popaprańców, na których nie można liczyć. Bartek był normalny, niepopsuty, mądry i można było na niego liczyć, a pamiętajmy, że miał tylko dziewiętnaście lat, co czyniło całą tę sytuację jeszcze bardziej popieprzoną.
        Rany boskie, jak dobrze, że tego nie zrobili. Tyle Oliwer pamiętał. To byłby bardzo zły pomysł, wiedział o tym, bo niezależnie od tego, jak bardzo byłby dojrzały, Bartek wciąż był tak absurdalnie młody. Nie to, żeby dziewiętnaście lat to było zbyt mało, żeby uprawiać seks, no i okej, prawie każdy żałuje swojego pierwszego razu (Oliwer na pewno), ale Bartek był typem, który byłby zdruzgotany, gdyby przespał się z kimś, a potem nie rozwinęłoby się to w piękną historię miłosną. A Oli bardzo nie chciał, żeby Bartek był zdruzgotany. Okrutny świat i tak w końcu go przemieli i wypluje, ale Oliwer nie zamierzał przykładać do tego ręki. 
        Ale beznadziejnie. I jak miał teraz nie złamać temu fantastycznemu chłopcu serca? 
      Oliwer usłyszał jakieś szmery dochodzące zza zamkniętych drzwi, a następnie przytłumiony głos Ali. Świetnie – pomyślał, przewracając oczami. W tym samym momencie Bartek poruszył się, przytulając policzek do jego klatki piersiowej, więc Oli bezmyślnie zaczął głaskać go po włosach. W końcu rozczochrana głowa uniosła się o parę centymetrów i Oliwera przywitał rozespany uśmiech. 
        – Hej – szepnął, nie wiedząc za bardzo, jaką obrać taktykę. Bartek przez moment wpatrywał się w niego w milczeniu. 
      – Hej – odparł w końcu, sprawiając wrażenie, jakby dopiero teraz zorientował się, gdzie się znajdował i dlaczego, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej i wcisnął głowę z powrotem w zgięcie szyi Oliwera, a kiedy ten na chwilę przestał bawić się jego włosami, wydał z siebie protestujące mruknięcie. Oli pozwolił sobie na moment przymknąć oczy, ale po chwili o czymś sobie przypomniał. 
        – Twoje siostry już nie śpią – powiedział cicho a'propos niczego. Bartek ponownie uniósł głowę, tym razem gwałtowniej. 
       – Och – rzucił tylko obojętnym tonem. – Czyli powinniśmy ubrać się, wyjść i udawać, że wcale ze sobą nie spaliśmy? – dodał, unosząc kącik ust. Oliwer parsknął śmiechem wbrew swojej woli. 
       – Prawdopodobnie – przytaknął, zaczynając powoli panikować w myślach. On sam co prawda nie nazwałby tego „spaniem ze sobą”, przynajmniej nie w tym znaczeniu, jakie każdy ma na myśli, kiedy mówi, że ktoś z kimś spał, ale dla Bartka to najwyraźniej wystarczyło. Szlag by to. 
        Jego poziom paniki podniósł się jeszcze bardziej, kiedy Bartek uniósł się na łokciu, po czym pochylił się i musnął delikatnie usta Oliwera swoimi. Blondyn bezwiednie odwzajemnił pocałunek zaledwie przez dwie sekundy, po czym Bartek odsunął się i podniósł z łóżka bez słowa.
      Oliwer grzecznie podążył za jego przykładem, klnąc na siebie w myślach, bo nie powinien już więcej go całować, ale nie potrafił powiedzieć mu „nie”. Czasami był tak cholernie nieasertywny. Powinien też na spokojnie szczerze z nim porozmawiać i wytłumaczyć, że nic z tego nie będzie, ale tego też nie umiał zrobić. Normalnie pat. Ale jak będzie go dalej całował to Bartek pomyśli, że jest jego chłopakiem, a to było śmiechu warte, bo Oli nie był teraz w stanie być niczyim chłopakiem i miał o wiele ważniejsze sprawy na głowie, i ogóle to nie był zbyt fajnym człowiekiem, jakkolwiek dobrze wychodziło mu mydlenie innym oczu. Prawdopodobnie ostatecznie złamałby Bartkowi serce, bo powiedziałby coś strasznego po pijaku i wszystko zrujnował, albo nie daj Boże to on by się za bardzo zaangażował i Bartek złamałby serce jemu, bo był młody, miły i słodki, więc na pewno szybko znalazłby kogoś, kto nie byłby tak popieprzony, jak Oliwer. 
       Biorąc pod uwagę fakt, że Bartek co chwilę zerkał na niego ukradkiem i uśmiechał się nieśmiało, on prawdopobnie już uważał, że Oliwer był jego chłopakiem. Kurwa, powinien chyba wprowadzić sobie jakieś ograniczenie wiekowe. Może i lepiej, jeśli dowie się już teraz, że w prawdziwym świecie to, że obściskujesz się z kimś po pijaku nie oznacza od razu, że jesteście parą.
        Oli zganił się wewnętrznie, żeby nie wyżywał się na Bartku, nawet jeśli tylko w myślach, bo przecież z nich dwóch to on był tutaj chodzącym emocjonalnym bałaganem. 
        – Myślę, że nie zaszkodziłoby ci, gdybyś założył koszulkę – rzucił beztrosko Bartek, poprawiając włosy przed lustrem. Oli zdał sobie sprawę, że rzeczywiście od kilku minut chodził po pokoju półnago, szukając swoich rzeczy. – To znaczy, wiesz... mi nie przeszkadza – dodał sugestywnie, rzucając zaginioną częścią garderoby w Oliwera, który spojrzał na niego z zaskoczeniem. 
        Cholera, teraz nagle postanowił zacząć być śmiały i flirciarski? – pomyślał z paniką, chociaż z drugiej strony nie powinno go to w ogóle dziwić. Oliwer był wczoraj w końcu dosyć oczywisty w swoich zamiarach. Idiota. 
        Bartek gapił się na niego dość otwarcie, kiedy Oli zakładał swój t-shirt i miał wrażenie, że jego wzrok zatrzymywał się na jego tatuażach i kolczyku w sutku. Lubił niegrzecznych chłopców, co? Oli nie spuszczał z niego wzroku, kiedy Bartek podszedł i stanął na wprost niego, a dłoń Oliwera zupełnie niezależnie od jego woli uniosła się i spoczęła na jego biodrze. Bartek uniósł wzrok, spoglądając mu w oczy. Był już tak blisko, że niemal stykali się klatkami piersiowymi, a Oliwerowi nagle zrobiło się gorąco. 
        Kurwa. Nie powinien nigdy, nigdy próbować Bartka. Teraz za każdym razem, jak będzie go widział, będzie nawiedzać go wizja tego chłopca z wczoraj z unieruchomionymi rękami, twarzą wciśniętą w kanapę i rozłożonymi szeroko nogami. Kurwa, kurwa, kurwa, tak bardzo chciałby zedrzeć z niego z powrotem to wszystko i wziąć go tu i teraz. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie nienawidził porannego wzwodu i swojej bujnej wyobraźni jednocześnie.
     Oliwer wypuścił powoli powietrze, przenosząc dłoń z jego biodra na dół pleców i pochylił głowę, dotykając nosem jego policzka. Bartek westchnął cicho, po czym przesunął głowę i oparł swoje czoło o jego. Przez chwilę tkwili w ciszy i w bezruchu, aż w końcu Bartek odsunął się od niego i uśmiechnął się delikatnie, unosząc brew.
     – Spróbuj nas nie wkopać, okej? – poprosił cicho, uśmiechając się nieco złośliwie, po czym otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. 
       Oli miał wrażenie, że z każdą sekundą coraz bardziej tracił kontrolę nad tą sytuacją. Co dokładnie sam niedawno mówił o płynięciu z prądem? 
      – Rany boskie, wpadłeś pod pociąg? – zakpiła Ala, kiedy tylko Oliwer wszedł do kuchni i zobaczyła stan jego twarzy. Przewrócił oczami, nie zaszczycając jej odpowiedzią. 
       – Dzień dobry – rzucił Bartek, wchodząc za nim do pomieszczenia i próbując sprawiać wrażenie, jakby absolutnie nic się nie wydarzyło, choć dla niego to, co się wydarzyło, było monumentalne. – Kawy? – rzucił do Oliwera beztroskim tonem. 
       – Jasne. Cześć – przywitał się Oli, siadając przy kuchennym stole. Bartek zabrał się za parzenie kawy, kompletnie ignorując szeroko otwarte oczy, znaczące spojrzenia i uniesione brwi Karoliny, która wyraźnie z całych sił próbowała zwrócić na siebie jego uwagę. Ala wyszła bez słowa z kuchni. 
        Rany, cała ta sytuacja była abstrakcyjna. On i Oliwer budzący się w jednym łóżku, a teraz spokojnie pijący sobie kawę w jego kuchni. Karolina, która na pewno coś podejrzewała, sądząc po jej wyrazie twarzy i ich wczorajszej rozmowie, i Ala, która nie miała zielonego pojęcia o tym, co się działo, ale nie znosiła Oliwera, co nie nastrajało Bartka optymistycznie. Nadal nie dotarło do niego do końca to, co wydarzyło się poprzedniego wieczora, a kiedy obudził się rano, na początku myślał, że to kolejny sen. Ale to wydarzyło się naprawdę. Oli naprawdę pojawił się wczoraj wieczorem na jego progu z obitą twarzą, a potem naprawdę go pocałował. A później Bartek praktycznie się na niego rzucił. Na tę myśl poczuł, jak zalewa go gorąco, nie był pewien, czy ze wstydu, czy z... czegoś innego. A potem... prawie to zrobili, ale Oliwer ostatecznie postanowił zachować się po dżentelmeńsku i z jakiegoś powodu stwierdził, że nie zamierza uprawiać z nim seksu, kiedy jest pijany, choć ujął to nieco inaczej. Ale powiedział też, że chciałby uprawiać z nim seks w każdych innych okolicznościach, a to było obiecujące. Takie rzeczy zwyczajnie nie przytrafiały się Bartkowi w prawdziwym życiu. 
      Teraz Oli już nie był pijany, więc... rany boskie, Bartek nie był w stanie myśleć o niczym innym. Ale musiał przestać, bo Karolina już patrzyła na niego, jak na idiotę. 
       – Powinienem już lecieć – oświadczył Oliwer, odstawiając pusty kubek do zlewu. Karolina nagle zaczęła zachowywać się, jakby pochłonęło ją coś niesamowicie interesującego znajdującego się za oknem. Bartek przewrócił oczami, po czym odprowadził Oliwera do korytarza. 
        – Okej, to... zdzwonimy się? – zapytał, nagle z jakiegoś powodu czując się niepewnie. 
       – Jasne, że tak – odparł Oli tonem pozbawionym jakichkolwiek dwuznaczności, po czym zarzucił na siebie kurtkę. Bartek przez moment miał ochotę go pocałować, ale wszędzie kręciły się jego siostry, więc nie był pewien, co dalej zrobić. Oliwer wybrnął z sytuacji za niego, unosząc rękę i głaszcząc go delikatnie po policzku. – Trzymaj się, młody – rzucił, a po chwili już go nie było. 
      A Bartek stał tam jeszcze przez chwilę jak kretyn, zastanawiając się, czy bycie niejasnym było po prostu wpisane w naturę Oliwera Beściaka, bo jeśli poprzedni wieczór miał ostatecznie rozwiać wszelkie jego wątpliwości, to cholernie mu się to nie udało. 
        Z cichym westchnieniem wrócił do kuchni, gdzie czekała na niego Karolina z uniesioną wysoko brwią. 
        – No więc? – zapytała wyczekującym tonem. – Chcę znać wszystkie szczegóły. 
        – Uwierz mi, nie chcesz – odparł Bartek, nie mogąc pohamować głupkowatego uśmiechu cisnącego mu się na twarz. Karolina otworzyła usta i wytrzeszczyła oczy. – I co, znalazłaś Oskara? – zapytał szybko, chcąc zmienić temat, bo chyba zapadłby się ze wstydu, gdyby miał jej to wszystko opowiedzieć. Jej mina nieco zrzedła. 
        – Nie, nie znalazłam go. Znalazłam za to jego kumpla tam, gdzie się spodziewałam, ale powiedział, że wyszedł wcześniej z jakąś dziewczyną – odparła, starając się brzmieć beznamiętnie, ale nikogo nie udało jej się w ten sposób oszukać.
        Auć – pomyślał Bartek. Czyżby Oskarowi przeszło z Karoliną i poznał kogoś nowego? Jakoś trudno było mu w to uwierzyć. Najwyraźniej każde z nich miało swojego Beściaka do rozgryzienia.

_________________________________________________________________________________
* Imagine Dragons – "Shots"

9 komentarzy:

  1. Oj Oli kombinator... pewnie coś wywinie... Ale Bartek byłby zły jakby wiedział, że Oli uważa go za naiwnego dzieciaka:D Oskar to głuptas straszny (ale i tak bywa), a Natalia to zaskakująco fajna dziewczyna. Półtora tygodnia;(
    Gratuluję wydania e-booka:)są jakieś większe zmiany w historii chłopaków?
    Ipi

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, definitywnie wolę to opowiadanie od "Zejdź na ziemię". Nie wiem kiedy to się stało, ale zakochałam się w tym tekście. Może to dlatego, że bohaterowie nie są wyidealizowani (bo Kociak trochę był ;)), albo dlatego że jest ich tak dużo i nie skupiamy się na jednym wątku tylko śledzimy coraz to nowe postacie, a w życiu każdego z nich coś się dzieje. W każdym razie podbiłaś Kontrapunktem moje serce i z niecierpliwoscią czekam na nowe rozdziały.
    Nie mam właściwie żadnych zarzutów, podoba mi się wszystko; Oliwer i Oscar, ich relacja, zazdrość młodszego brata, opisy ich dzieciństwa. Po dzisiejszym rozdziale jestem także wierną fanką Natalii, nie tylko dlatego że studiujemy to samo.
    Nie pokochałam natomiast Barta i jego sióstr. Lubię ich, fragmenty w których występują są fajne, ale nie potrafię się przejąć ich uczuciami w takim stopniu w jakim np. współczułam Oliemu, chociaż dzisiaj rozwinęłaś nieco postać Ali. W każdym razie chociaż Bartek jest uroczy, to w porównaniu z Oliwerem blednie, a już Karolina przez większość czasu mnie irytuje. Ale to juz oczywiscie moje zrzędzenie ;)
    Weny i mnóstwa wolnego czasu, zeby rozdział pojawił sie jak najszybciej. No i gratuluje wydania prawie-prawdziwej-książki.
    Theta

    OdpowiedzUsuń
  3. Za każdym razem jak widzę na końcu rozdziału jakas piosenkę Imagine to juz nie jest mi smutno ze to konciec i trzeba czekać na nastepny, tak miałem z Zejdz na ziemię i mam tak z Kontrapunktem :D Rozdział jak zwykle genialny *.* (ten obraz Dana Raynoldsa jak śpiewał na koncercie, będzie mi sie tylko kojarzył z Twoja twórczością <3)
    Dużo, dużo weny i milego wyjazdu,
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ipi, nie, no skąd, praktycznie nic się nie zmienia ;) Poprawiłam błędy, gdzieniegdzie wygładziłam wszelkie niezręczności, ale fabularnie nie zmieniło się praktycznie nic. To już skończona historia, nie tknęłabym jej, bo to by wszystko popsuło. Jaka wyszła, taka wyszła.
    Jakoś zupełnym przypadkiem Natalia stała się moją ulubioną bohaterką. Ja też tego nie planowałam (:
    Theta, dziękuję ślicznie za komentarz, bardzo się cieszę, że czytasz i że Ci się podoba. Moim zamiarem było niewyidealizowanie bohaterów, więc jeśli rzeczywiście mi się to udało to jestem super szczęśliwa.
    Wikol, serio? Aż tylu piosenek Imagine używałam w opowiadaniach? Kurcze, nie pamiętam, ale niewykluczone, bo Imagine uwielbiam :)
    Jak będziecie super kochani, to może rozdział będzie w środę przed wyjazdem. Ale nic nie obiecuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba będę się nad tym rozwodzić pod każdą notką, ale tak okropnie podoba mi się wielowątkowość w tym opowiadaniu. To, jak dużo to wszystkiego, i jak czasem trudno mi nadążyć. Mimo, że cały czas jestem wiernie oddana Zejdź na Ziemię, to nie mogę powiedzieć, że nie pokochałam Kontrapunktu. Kurczę, powoli moje tygodnie znów zaczynają wyglądać w ten sposób, że tylko czekam na kontynuacje opowiadania i uzależniam się od tego. I kiedy inni autorzy z reguły dodawali rozdziały w określonym dniu tygodnia, tak u ciebie zazwyczaj nie wiem, kiedy pojawi się coś nowego. I ten cały dreszczyk oczekiwania jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie auć, i znowu nie będę mogła się doczekać następnego.:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    ejjj, Oliver Bartek jest w Tobie zakochany... więc nic nie kombinuj, Natalie lubię, fajna z niej jest dziewczyna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniały rozdział, Oliver do cholerci Bartek jest w Tobie zakochany... więc nic nie kombinuj, a Natalie polubiłam, fajna jest z niej dziewczyna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    rozdział jest wspaniały, Oliver do jasnej ciasnej... Bartek jest w Tobie zakochany... więc cholercia nic nie kombinuj, Natalie już polubiłam, fajna jest z niej dziewczyna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń