7/20/2016

Rozdział X: Rozmowy bez serca

      Hej, słoneczka. Przepraszam, że rozdział jest kompletnie niewyedytowany i nawet niepoprawiony, ale to był najtrudniejszy dzień w moim życiu. Nie chcę się na ten temat uzewnętrzniać i jednocześnie wolałabym nie, bo nie mam pojęcia, ile mam promili we krwi. Nie sprawdzałam. Tak czy inaczej to był najgorszy dzień w moim życiu. Cudownie. 
      Życzę przemiłego czytania, ale jednocześnie obiecuję wyedytować to tak, żeby dało się czytać. W przyszły wtorek będę w pociągu do Berlina, więc wtedy prawdopodobnie będzie nowy rozdział. Tym razem wyedytowany już ładnie, obiecuję. Bo póki co jest tragedia.
        Nie dajcie się nabrać na to, że to jest ładnie pisane. Samo napisanie tego w moim stanie trwało wieki. Trzymajcie się ciepło.

        Edit: Rozdział już ładny ;)






Rozdział X

Rozmowy bez serca




        "Flying like a cannonball, falling to the earth
        Heavy as a feather when you hit the dirt
        How am I the lucky one? I do not deserve
        To wait around forever when you were there first
        First you get hurt, then you get sorry

        There comes a time in a short life
        Turn it around, get a rewrite
        Call it a dark night of the soul
        Ticking of clocks, gravity's pull
        First you get close, then you get worried"*



     – Kompletnie nie rozumiem, o co masz do mnie pretensje – oświadczyła Ala wyniosłym tonem, spoglądając na Pawła z niechęcią. Siedzieli w jego samochodzie pod jej blokiem, nie patrząc na siebie. Paweł jedynie wzruszył ramionami. 
        – Nie mam do ciebie pretensji – zaprotestował słabo. 
        – Nie? – upewniła się Ala z niedowierzaniem. – Nie wiem w ogóle, co to miało być. Zachowywałeś się przy nich jak nie ty... 
       – No cóż, zawsze zachowuję się przy nich jak nie ja. Teraz już wiesz – warknął, krzywiąc się, na co dziewczyna zamrugała z zaskoczeniem. 
        – Dlaczego? Przecież nie wydawali się tacy źli... – zaczęła niepewnie, ale Paweł jedynie prychnął pod nosem. 
        – Tak, właśnie widziałem, jak doskonale się z nimi dogadałaś – zakpił. Ala uniosła wysoko brwi. 
       – A czy nie tego chciałeś? – zdziwiła się. – Chciałeś, żebym zachowywała się nienagannie. Zachowywałam się nienagannie. Byłam miła, polubili mnie, więc o co ci chodzi? 
        – O nic, wiesz, o nic mi nie chodzi – mruknął, nie patrząc na nią. – Po prostu trochę mnie przeraża, jak bardzo jesteś do nich podobna – dodał bez zastanowienia.
       – A ja nie rozumiem za bardzo, dlaczego ty ich tak demonizujesz – odparła natychmiast. – Byłeś przy nich tak sztywny, jakbyś bał się w jakikolwiek sposób wyrazić swoje zdanie. To dzisiaj... to nie był Paweł, którego znam. 
        Paweł w odpowiedzi parsknął śmiechem. 
        – No to bardzo mi przykro, ale moi rodzice nie są osobami, przy których wyraża się swoje zdanie – stwierdził gorzkim tonem, wzruszając obojętnie ramionami. – Możesz z nimi obgadać kwestię tego, jaki jestem nieasertywny – dodał drwiąco. 
    – Hej... czemu traktujesz mnie jak swojego wroga? – zapytała Ala, marszcząc brwi. – Jestem po twojej stronie, ale ty najwyraźniej tego nie wiesz. Nie rozumiem w takim razie, po co chciałeś, żebym ich poznała... 
        – Nie chciałem, to ty chciałaś – zaprotestował Paweł dziecinnym tonem. Ala spojrzała na niego z niedowierzaniem. 
      – Bo uznałam, że po trzech latach to już najwyższy czas – zauważyła, podnosząc nieco głos. – Ale jeśli masz z tym aż taki problem to trzeba było powiedzieć! 
        – Ta, bo tobie da się coś powiedzieć – mruknął pod nosem, na co Ala zmierzyła go jadowitym spojrzeniem. 
      – No po prostu nie sądziłam, że spotkanie z rodzicami jest dla ciebie aż takim dramatem – oświadczyła chłodno. – Dobra, skoro nie da mi się nic powiedzieć to nie wiem, po co teraz ze mną rozmawiasz – dodała, zabierając swój żakiet i torebkę. 
        – Ala, daj spokój.. 
        – Pa – rzuciła, wysiadając z samochodu i trzaskając drzwiami z impetem, po czym pomaszerowała w stronę swojej klatki, nie odwracając się za siebie.
      Sama nie była już pewna, czy rzeczywiście drażnił ją Paweł, czy drażniła ją ta absurdalna sytuacja, w której się znalazła i przenosiła to na Pawła. Być może jedno i drugie. On w każdym razie zdecydowanie ułatwiał jej bycie rozdrażnioną.
      Ledwie zamknęła za sobą drzwi wejściowe i weszła do kuchni, żeby wstawić wodę, usłyszała pukanie do drzwi. Wróciła do korytarza i otworzyła je na oścież.
        – Hej – rzucił Oskar. – Jest Karolina?
        – Nie ma nikogo – odparła Ala zgodnie z prawdą. Oskar sprawiał wrażenie rozczarowanego. 
        – A, bo... podobno szukała mnie wczoraj – wyjaśnił niezręcznie. – To w takim razie... 
       – Spoko, to wchodź – odparła Ala bez wahania, robiąc krok do tyłu. W zasadzie przyda jej się jakieś towarzystwo, kogoś, kto nie był bezpośrednio związany z sytuacją i nie był jej rodzeństwem. Jak teraz się nad tym zastanowiła to praktycznie nie znała Oskara. Nigdy z nim nie rozmawiała, kiedy Karolina nie była obecna, a kiedy była, Oskar nie dostrzegał nikogo innego.
        Wydawał się zaskoczony, ale wszedł do środka i skierował się za nią do kuchni. 
     – Nie mam pojęcia, gdzie poszła, ale jak chcesz, to możesz na nią poczekać – oznajmiła Ala, zmieniając zdanie i jednak postanawiając nie pić herbaty. – Piwo? – zapytała w zamian, nie czekając na odpowiedź i wyciągając z lodówki dwie butelki Heinekena. Oskar uniósł brwi, ale pokiwał głową. Wydawało mu się, że siostra Karoliny nie pijała piwa. I oczywiście miał rację.
    – Może poczekam. Albo wypiję browarka i sobie pójdę. Nie odbiera telefonu – powiedział a'propos niczego. Ala nie odpowiedziała. – A co się stało, że ty piwo pijesz? – dodał, chcąc jakoś podtrzymać konwersację. – Zły dzień?
        – Zły tydzień – poprawiła go z westchnieniem. Oskar spojrzał na nią z zainteresowaniem. 
        – U mnie też – przyznał, kiwając głową. – Dawaj, pozwierzaj się. 
        Ala przez chwilę wyraźnie to rozważała. 
        – Nie, daj spokój... takie głupoty – zbyła go, machając ręką. 
        – To nigdy nie są głupoty – nie zgodził się Oskar, biorąc łyk piwa. 
      – A mi się wydaje, że zawsze są – odparła Ala, krzywiąc się. – Zawsze gonisz za czymś, czego nie masz, zamiast cieszyć się tym, co masz. 
        Oskar spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. 
        – Filozoficznie – stwierdził w końcu. – Ale to akurat jest święta prawda. 
        – Tak, jak ty za moją siostrą – zauważyła wyzywającym tonem. Oskar pokiwał głową. 
        – Nie zaprzeczam. A ty za kim? – zapytał z zaciekawieniem . Ala spojrzała gdzieś w bok. 
      – Wstyd się przyznawać – powiedziała niechętnie. – Ale nie wiem już, czy bycie z Pawłem ma jeszcze jakikolwiek sens – dodała cichym tonem. Oskar uniósł brwi. 
      – No skoro ty nie wiesz, to ja tym bardziej – odparł z westchnieniem, nie zagłębiając się w temat i nie wypytując jej. – Ale samo to, że się nad tym zastanawiasz już sprawia, że to wydaje się wątpliwe... 
    – Wiem – przyznała cicho. – Nie masz czasami ochoty odpuścić? – zapytała, spoglądając na niego z autentycznym zaciekawieniem. W końcu to wieczne czekanie musiało być straszliwie męczące. Spojrzał na nią, zamyślony. 
     – Mam – odparł w końcu, wzruszając ramionami. Przez chwilę się zastanawiał, po czym dodał nagle: – Poznałem kogoś nowego, wiesz? 
        Alicja zmarszczyła brwi. 
        – I? – zapytała, ponieważ była przekonana, że kryło się za tym jakieś „ale”.
      – I... było okej. Ale potem dowiedziałem się, że Karolina mnie szukała. A teraz jestem tutaj, więc... – zawiesił sugestywnie głos, jakby z rezygnacją. Ala pokiwała głową ze zrozumieniem. 
       – Na zakochanie chyba nic nie poradzisz – stwierdziła, choć tak naprawdę miała bardzo wątłą wiedzę na ten temat. Właśnie zdała sobie z tego sprawę i zrobiło jej się nieco przykro. 
        – Jesteś zakochana w Pawle? – zapytał konwersacyjnym tonem, zupełnie jakby to wcale nie była taka oczywista sprawa. I Ala postanowiła odpowiedzieć najszczerzej, jak umiała.
        – Nie wiem. 
        – Hm. A w tym drugim? – dodał, zerkając na nią z ukosa. Tym razem zastanawiała się nieco dłużej. 
      – Też nie wiem – odparła w końcu nieco ciszej, jakby z bezsilnością. Oskar parsknął śmiechem, choć nie było w nim wiele wesołości. 
     – To trochę wiesz – przyznał z przesadnym podziwem. – W takim razie radziłbym poczekać z tą sytuacją do czasu, aż to odkryjesz. 
        – Skąd ty o tym wiesz? – zapytała całkowicie poważnie. – To znaczy... co sprawia, że pewnego dnia się budzisz i stwierdzasz, że jesteś zakochany? 
        Oskar przez moment rozważał możliwe odpowiedzi, ale w końcu wzruszył ramionami. 
        – To się chyba nie dzieje z dnia na dzień. Po prostu pogłębia się i w pewnym momencie staje się oczywiste, ale wtedy wiesz też, że trwało już od jakiegoś czasu – odparł niepewnie, co Ala skwitowała jedynie mruknięciem. 
      – Więc... jeśli do tej pory to do mnie nie dotarło, to raczej...? – upewniła się, na co jedynie spojrzał na nią z uniesionymi brwiami i odpowiedź stała się jasna. – Okej – stwierdziła, wzdychając głęboko. – Z tego wynika, że Paweł powinien dać sobie spokój ze mną, a ty powinieneś dać sobie spokój z Karoliną – dodała prosto z mostu, mimo że niezbyt taktownie. Przez moment spojrzał na nią z zaskoczeniem, po czym znowu parsknął śmiechem. – Wiesz, nie chcę jakoś wpieprzać się w nie swoje sprawy... – Ala zawsze tak miała, że kiedy zaczęła już mówić, nie była w stanie przestać. – ...ale nawet, gdyby coś z tego wyszło, to ty zawsze będziesz tym, który czekał na nią latami, podczas gdy ona uganiała się za twoim bratem. A wiesz, że gdyby Oliwer nagle stwierdził, że jednak tak, to... 
        – Wiem – przerwał jej ostrym tonem. – Nie zrobi tego, ale... wiem, że by tak było. 
        – Powinieneś spróbować z tą drugą – poradziła mu cicho. Uśmiechnął się pod nosem. 
        – Więc ty spróbuj z tym drugim – odbił piłeczkę, zerkając na nią z ukosa. 
      – Może spróbuję – oświadczyła w końcu, sprawiając wrażenie, jakby przekonywała o tym nie tylko jego, ale i siebie. Oskar pokiwał głową, usatysfakcjonowany. Przez chwilę oboje milczeli, aż w końcu Ala znowu przerwała ciszę. – Ona też mogłaby już dać sobie spokój. Z Oliwerem. Chociaż ostatnio nawet o nim zbyt wiele nie gadała, bo nie było go tutaj zbyt często, aż do dzisiejszego ranka – dodała, na co Oskar uniósł głowę z zainteresowaniem. 
        – A co było dzisiaj rano? – zapytał ostrożnie. Ala zmarszczyła brwi. 
      – Spał tu u nas – odparła, wzruszając ramionami. – A w zasadzie u Bartka. Myślałam wcześniej, że się pokłócili, ale chyba jednak nie. 
        – Spał u Bartka? – powtórzył Oskar, unosząc wysoko brwi i z jakiegoś powodu nie wyglądając na zachwyconego tym faktem. 
     – No – przyznała Ala. – I chyba wdał się w jakąś bójkę, bo miał rozwaloną twarz. To co, ty nie wiesz? – zapytała z zaskoczeniem, na co Oskar wzruszył ramionami. 
      – Nie widziałem go od paru dni. I nie rozmawiałem z nim – odparł beznamiętnym tonem. – Trochę się pokłóciliśmy – wyjaśnił krótko. Ala zmarszczyła brwi i skwitowała to mruknięciem.
     – To dlatego postanowił znowu zacząć nagabywać Bartka? – zapytała, krzywiąc się, na co Oskar spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, więc zaczęła natychmiast wyjaśniać: – Słuchaj, wiem, że to twój brat i zaraz będziesz mógł mnie opieprzyć, ale po prostu nie jestem w stanie go strawić. I cholernie nie podoba mi się to, że spędza z Bartkiem tyle czasu. To znaczy nawet nie samo to, ale... sama nie wiem, mam wrażenie, jakby cały świat Bartka zaczął się kręcić wokół niego, nic tylko Oliwer to, Oliwer tamto... Jak Oliwer na moment przestał się do niego odzywać to Bartek chodził jak struty przez parę tygodni. Rozumiem, że można się z kimś zakumplować, ale to już przesada. 
        Oskar przez moment zastanawiał się nad jej słowami, po czym pokiwał powoli głową.
      – Tak tylko między nami, to ja się z tobą zgadzam – oznajmił ściszonym tonem w taki sposób, jakby niechętnie się do tego przyznawał. – I myślę, że ktoś powinien uświadomić Bartkowi, że to nie jest najmądrzejszy pomysł – dodał, a Ala sprawiała wrażenie zaskoczonej, ale pokiwała głową, ponieważ całkowicie się z nim zgadzała. – Albo dajmy mu po prostu czas, może musi sam się sparzyć. To nie jest tak, że Oliwer jest złym gościem... nie jest, ale prędzej czy później Bartek zorientuje się, że Oliwer może i jest owinięty w ładne opakowanie, dlatego nikt nie widzi tego na pierwszy rzut oka, ale tak naprawdę nie ma wiele do zaoferowania.
        Dziewczyna sprawiała wrażenie zdumionej jego słowami. 
        – Wow... musieliście się naprawdę pokłócić, skoro tak mówisz – stwierdziła ostatecznie. – Myślałam, że zawsze się nawzajem bronicie. 
        – Bo to chyba powinni robić bracia, nie? Ale skoro tak już sobie tutaj szczerze rozmawiamy, to od początku miałaś rację co do niego – oznajmił nagle Oskar, mrużąc oczy. – Wszyscy inni się mylili, a ty jedna go przejrzałaś. Może to by nie było aż tak wyraźne, gdyby nie próbował zgrywać pana idealnego, kiedy tak naprawdę jest tylko cholernym hipokrytą i egoistą, jak cała reszta z nas. 
        – Rany... naprawdę ci podpadł, co? – zapytała Ala. 
       – Trochę – przyznał Oskar. – Na tyle, żebym na jakiś czas miał dosyć jego niańczenia, głupich komentarzy i zachowywania się, jakby pozjadał wszystkie rozumy. 
        – Niańczenia? – zdziwiła się Alicja. – Zawsze myślałam, że jest zupełnie nieodpowiedzialny. 
       – Bo on może, tylko wszyscy inni nie mogą – odparł Oskar, krzywiąc się. – Jak on coś odwala to zrozumiałe, bo jest taki biedny i pokrzywdzony przez los, a w ogóle to i tak wszystko jest na jego głowie, więc nie mamy prawa dodatkowo go oceniać, a jak ja coś odwalam to jestem głupim dzieciakiem i mógłbym sobie wreszcie zacząć radzić sam w życiu. 
        Ala przez moment wpatrywała się w niego z zastanowieniem. 
       – Nie znam cię zbyt dobrze, ale jak na mój gust to jesteś o wiele dojrzalszy od niego – stwierdziła, wzruszając ramionami. Oskar spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem. 
        – Dzięki – odparł, zaskoczony. 
        – Spoko – rzuciła beztrosko. – To co, myślisz, że Bartek w końcu przejrzy na oczy? 
       – Tak – stwierdził Oskar bez wahania. W końcu jeśli będą spędzać razem tyle czasu, to Bartek w końcu odkryje, że intencje Oliwera nie są do końca platoniczne i ucieknie z krzykiem. To była kwestia czasu.
        – To dobrze – westchnęła Ala, opierając głowę o ścianę. Na moment zapadła między nimi komfortowa cisza, a Alicja musiała przyznać, że ten młodszy Beściak właściwie nie był wcale taki zły. Spokojny, normalny, rozsądny gość. Kompletnie nie rozumiała, jak Karolina z nich dwóch mogła woleć Oliwera, który w oczach Ali był uosobieniem małego chłopca miotającego się w życiu i kompletnie niepotrafiącego dorosnąć, mimo że istniało tak wiele powodów, dla których powinien.
      Niewielu ludzi o tym wiedziało i Ala prędzej dałaby się poszatkować niż wspomniała o tym komuś z własnej woli, ale na samym początku, kiedy poznała Oliwera poprzez Karolinę i zanim jeszcze spotkała Pawła, wyszli gdzieś razem kilka razy. Ot tak, zupełnie niezobowiązująco. To nie było tak, że spotkali się ze sobą czy coś, zwyczajnie rozmawiali, ale ostatecznie posprzeczali się nieco. Ona powiedziała mu, że jest kompletnym pozerem i ofiarą losu, a on odpowiedział jej tak samo nieprzyjemnym tonem i to była jedna z niewielu rzeczy, które Ala wiedziała, że zapamięta na bardzo długo i które autentycznie sprawiły jej przykrość, a niełatwo było sprawić jej przykrość. Oliwer powiedział wtedy, że Ala nie była po prostu wredna, tak jak wielu ludzi jest wrednych, ale była zwyczajnie podła, zupełnie jakby wgniatanie innych w ziemię sprawiało jej przyjemność. Przed nikim by się nie przyznała, jak bardzo ją to zabolało, bo to był Oliwer, któremu powiedziała o sobie naprawdę dużo. Ale potem udało jej się wmówić sobie, że gówno ją obchodzi opinia faceta, który żył niespełnionym i niemożliwym marzeniem, a tak naprawdę nic nigdy nie zrobił w życiu, nigdy nawet nie zrobił matury, a śmiał ją oceniać. Od tamtego czasu traktowała go w sposób, w jaki traktowała go teraz. Postanowiła nie przejmować się opinią niepoważnych ludzi, a Oliwer Beściak zdecydowanie nie był poważną osobą. 
      Oczywiście Karolina o tym nie wiedziała. Mimo, że kiedy Ala go poznała nie miała pojęcia o tym, że jej siostra na niego leciała, wiedziała tylko, że jest starszym bratem jakiegoś jej kolegi, to jednak to byłaby zdrada, która nie zostałaby wybaczona. Nie dowiedziała się o tym nigdy i, jeśli dobrze pójdzie, nigdy się o tym nie dowie. To byłoby zwyczajnie zbyt okrutne. 
       W każdym razie chodziło o to, że wszyscy na początku lubili Oliwera, dopóki nie pokazywał swojego prawdziwego oblicza. Nawet Ala go lubiła, bo miał w sobie urok małego chłopca, traktował ją z szacunkiem i nie wymagał niczego, czego Ala i tak by mu nie dała, bo była wtedy bardzo porządnie prowadzącą się młodą damą, ale z drugiej strony droczył się z nią i później mówił, że jest urocza, kiedy się denerwuje, więc co tu było do nielubienia? Ale ostatecznie wszystkie dobre strony Oliwera były przyćmiewane przez te złe. Starszy Beściak może i w chciał dobrze, ale w jej oczach był kotwicą, która ściągała ze sobą każdego w dół, i według Ali każdy, kto miał w sobie choć odrobinę instynktu samozachowawczego ostatecznie się od niego odcinał.
        Miała nadzieję, że Bartkowi nie brakowało instynktu.


***


        19 listopada 2015 r.

      – To wcale nie jest tak, że się stresuję – zaprotestowała Natalia z przekonaniem. Oskar spojrzał na nią ukradkiem, unosząc brew. 
        – Nie? – zapytał z rozbawieniem. 
       – Nie – odparła bez wahania. – To co z tego, że jedziemy poznać twoich podejrzanych znajomych spod ciemnej gwiazdy... Nie ma się czym stresować, trzeba zbierać nowe doświadczenia. 
        Oskar parsknął śmiechem.
        – Skoro tak twierdzisz – rzucił, wpisując kod do klatki, po czym zaczęli wspinać się po schodach. Im wyżej byli, tym głośniej słychać było muzykę. 
        To nie to, żeby to było cokolwiek oficjalnego. Ot, dzień wcześniej poszli na kawę, bo uznali, że jak dotąd zawsze spotykali się w okolicznościach pozostawiających wiele do życzenia, i Oskar zaproponował, żeby poszła z nim na imprezę do jego znajomych. Natalia zgodziła się natychmiast, pomimo całego szeregu złych przeczuć. 
        Kiedy weszli do środka, Oskar od razu zaczął witać się z każdą napotkaną osobą, przedstawiając wszystkim po kolei Natalię, która stała za nim, starając się nie sprawiać wrażenia nieśmiałej i uśmiechając się, jak miała nadzieję, sympatycznie. Przez jakąś godzinę szło nawet nieźle. Natalia wypiła jednego drinka, bo nie chciała pić zbyt dużo i robić Oskarowi kłopotu, nie mówiąc już o tym, że mimo, że go lubiła, byłaby idiotką, gdyby miała do niego aż takie zaufanie. To nie było tak, że znali się od lat. W końcu niechętnie razem z nim skierowała się w stronę balkonu, żeby mógł zapalić swojego cholernego papierosa. Natalia wyszła na zewnątrz pierwsza, nie oglądając się na Oskara, więc nie miała świadomości, że przez moment zatrzymał się niezręcznie w progu. 
     – Hej – rzuciła dziewczyna w podartych dżinsach, z długimi, brązowymi włosami związanymi w kitkę na czubku głowy, zaciągając się papierosem. Oskar skinął głową. 
      – Hej – odparł, przez moment zerkając to na jedną dziewczynę, to na drugą, po czym podszedł do Natalii. – To moja koleżanka, Karolina – przedstawił szybko. – A to Natalia. 
     – Cześć – przywitała się Natalia, uśmiechając się życzliwie, na co Karolina odwzajemniła uśmiech w nieco wymuszony sposób, po czym zwróciła się bezpośrednio do Oskara: 
        – Szukałam cię parę dni temu – oznajmiła pozornie beztroskim tonem. 
        – Wiem – odparł szybko Oskar, jakby przepraszająco. – Byłem w poniedziałek u ciebie w domu, ale cię nie było. 
        – Tak, Ala mi mówiła – przytaknęła Karolina.
       – Więc... o co chodziło? – zapytał, udając niewinne zaciekawienie. Karolina zastanawiała się przez moment, po czym zerknęła ukradkiem na Natalię. 
        – A wiesz, to już... już nieważne – powiedziała w końcu, wzruszając ramionami. – Nic wielkiego. Chciałam tylko pogadać o... o... – zawahała się, rozglądając się rozpaczliwie. – ...o Oliwerze! – palnęła w końcu, ponieważ właśnie zobaczyła go przez szybę drzwi balkonowych, po czym mentalnie klepnęła się w czoło. To prawdopodobnie nie był najlepszy wybór. 
        – O Oliwerze? – powtórzył Oskar z niedowierzaniem, czując, jak w środku zaczyna się gotować. 
      – Tak, bo... – zaczęła, rozmyślając gorączkowo. Wcale nie zamierzała mu o tym mówić, a już na pewno nie przy tej obcej dziewczynie, ale teraz czuła, że nie miała innej opcji. Musiała jakoś wyjść z tego z twarzą. – Bo słyszałam na mieście, że jacyś goście się do ciebie przyczepili i nie mogłam się do ciebie dodzwonić, więc zmartwiłam się i zapytałam Oliwera, o co chodzi, a on mi powiedział, że to już załatwione i że mogę ci przekazać, jak chcę – powiedziała bardzo szybko, nie patrząc na niego. 
        – Załatwione? – powtórzył głucho Oskar, czując, że zaczyna jeszcze bardziej się irytować. Karolina wzruszyła ramionami. 
        – No... więc ci przekazuję, bo on chyba nie miał za bardzo ochoty z tobą gadać. O co się pokłóciliście? – zapytała cicho. 
      – To nie twoja sprawa, ani to nie była jego sprawa, więc nie wiem, po co się wtrącał – warknął Oskar, po czym zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy wcześniej nie odezwał się do Karoliny w tak nieprzyjemny sposób. Natychmiast zamilkła. 
       Natalia stała niezręcznie po drugiej stronie balkonu, bardzo chcąc w jakikolwiek sposób wtrącić się do rozmowy. Dlaczego, mimo że to ona przyszła tutaj z Oskarem, czuła się w tym momencie jak piąte koło u wozu? Nie było ku temu żadnego powodu, a ta dziewczyna jak dotąd tylko go zdenerwowała. Natalia bardzo chciała, żeby zniknęła. Ostatecznie postanowiła się nie zastanawiać i podeszła do niego powoli. 
      – Okej, może odłóż swoją dumę na bok i ciesz się, że nic już nie grozi twojemu życiu, co? – zasugerowała, unosząc brwi. – Później sobie pogadasz z bratem i będziesz mógł na niego nawrzeszczeć, jeśli chcesz. I tak nie sądzę, żeby spodziewał się podziękowań – dodała i ucieszyła się, kiedy Oskar spojrzał na nią, a jego mina nieco złagodniała. 
        – Może i masz rację – przyznał Oskar, nawet się lekko uśmiechając. Z jednej strony chciał zrobić na złość Karolinie. Z drugiej strony był zły na Natalię tylko dlatego, że tu była, przez co nie mógł porozmawiać z Karoliną. A z trzeciej strony chyba nadal lubił Natalię po prostu dlatego, że mówiła, co myślała. Jakaś nierozsądna strona jego umysłu mimo wszystko miała wielką ochotę odprawić ją, żeby mógł zostać sam na sam z Karoliną, ale jego rozum ostatecznie wygrał. – Chcesz stąd iść? – zapytał, patrząc prosto na nią. Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
     Kiwnął Karolinie głową na pożegnanie, nie zerkając jednak na jej wyraz twarzy. Jeśli byłaby obojętna, to by tylko jeszcze bardziej go zabolało. A jeśli wyglądałaby na zranioną... nie potrzebował jeszcze bardziej mącić sobie w głowie. 
        I wszystko byłoby super, gdyby w drzwiach balkonowych prawie nie zderzył się z Oliwerem. 
        – Cześć, dzieciaki – rzucił Oli, unosząc wysoko brwi, kiedy zobaczył Natalię, po czym przenosząc powoli wzrok na opierającą się o barierkę Karolinę. Przeszło mu przez myśl, że jeszcze chwilę temu to musiała być zabawna sytuacja.
        Oskar zamierzał wyminąć go bez słowa, ale nagle zmienił zdanie i zatrzymał się. 
        – Ile mam ci oddać? – zapytał cicho, nawet na niego nie patrząc. Oliwer spojrzał na niego bez zrozumienia. 
        – Za co? – zdziwił się niedomyślnie. Oskar przewrócił oczami. 
        – Przecież wiesz za co – odparł nieprzyjemnie. Oliwer pokręcił głową. 
      – Daj sobie spokój. Uznałem, że to będzie tańsze niż organizowanie pogrzebu – odparł obojętnym tonem, spoglądając na niego chłodno. – Jak będziesz kiedyś bogaty to się przypomnę. 
        Oskar pokiwał głową bez słowa. 
        – Co ci się stało? – dodał jeszcze cicho, wskazując na jego twarz. W jego tonie można było wyczuć odrobinę zaniepokojenia, którego jednak Oliwer kompletnie nie docenił. 
       – Nie twój interes – rzucił, w końcu wychodząc na balkon i odpalając papierosa. – Karo, można się przyłączyć? – zapytał o wiele pogodniejszym tonem, uśmiechając się do niej i jednocześnie kompletnie ignorując swojego brata. Oskar uznał, że jeśli Oliwer nie chciał gadać, to on tym bardziej, więc ostentacyjnie złapał Natalię za rękę i wrócili do środka. Kiedy znaleźli się w korytarzu, Natalia spojrzała na niego z wysoko uniesionymi brwiami. 
        – Okej... co to miało być? – zapytała, patrząc na niego wyczekująco. 
        – Długa historia – odparł Oskar zmęczonym tonem. – Błagam, możemy stąd iść? Uratujesz mnie znowu? – dodał z nadzieją, na co Natalia parsknęła śmiechem i, kręcąc głową, pociągnęła go w stronę wyjścia, nie puszczając jego ręki.
      Karolina wpatrywała się niepewnie w ich znikające plecy. Nie wiedziała za bardzo, co myśleć, nie wiedziała też, czy była zazdrosna o Oskara, czy o jego uwagę. A to była ogromna różnica. Ocknęła się dopiero, kiedy Oli oparł się obok niej o barierkę, proponując jej papierosa, którego przyjęła bez zastanowienia. 
        – I jak, udało ci się opanować kataklizm, który wywołałaś? – zapytał beztroskim tonem, nie patrząc na nią. Zamrugała, ale po chwili stwierdziła, że oczywiście, że Oskar o wszystkim mu powiedział. 
      – Raczej nie – odparła smętnym tonem, obracając papierosa pomiędzy palcami. – Co to za postać? Ta Natalia? – dodała, udając, że kierowało nią jedynie niewinne zainteresowanie. Oliwer wzruszył ramionami. 
        – W sumie to nie wiem. Poznał ją zupełnie przypadkiem, przyplątała się. I najwyraźniej została – odparł, po czym zerknął na nią z rozbawieniem. – A co, zazdrosna? – Kiedy Karolina przez moment nie odpowiadała, spojrzał na nią ponownie, tym razem z niedowierzaniem. – Rany boskie, Karo. Serio? – Wzruszyła ramionami z nieszczęśliwą miną. – Czyli... nie chciałaś go, kiedy za tobą ganiał, a teraz, kiedy poznał kogoś innego...? – zawiesił znacząco głos. 
        – Dobra, zrozumiałam – ucięła, zaciskając wargi. 
      – Nie, nie zrozumiałaś – zaprotestował ostro Oliwer. – Jak ciągle będziesz go trzymać, to on nigdy nie ruszy do przodu. To bezsensowne. 
        – To co mam zrobić? – zapytała cicho, gapiąc się w podłogę. 
       – Jak na mój gust, przestać bawić się moim bratem. Nie interesuje mnie, co zrobisz poza tym – warknął. Spojrzała na niego wyzywająco. 
        – Ja przestanę się bawić twoim bratem, jak ty przestaniesz się bawić moim – rzuciła, mrużąc oczy. Oliwer odwrócił wzrok. 
        – O co ci chodzi? – burknął. 
      – Przestań kręcić, ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem, więc daj sobie spokój – oznajmiła, na co Oliwer wzruszył ramionami. Uniosła brwi. – Co, nie zamierzasz tego przyznać?
      – Właśnie powiedziałaś, że wiesz, więc po co mam cokolwiek przyznawać? – odparł, mając wrażenie, że kręcą się w kółko. Karolina najwyraźniej się z nim zgadzała. 
        – I co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała cicho. 
        Minęły wieki, zanim Oliwer odpowiedział. 
        – Nie wiem – westchnął w końcu. 
       – To beznadziejnie – skwitowała Karolina, a Oli był w stanie jedynie parsknąć śmiechem na to podsumowanie. – Wiesz, że to, co ty robisz jest gorsze niż to, co ja robię? Ja nigdy nie robiłam mu nadziei, dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać. A ty? On już sam nie wie, co myśleć, bo ty zbliżasz się i oddalasz, i tak w kółko. – Oliwer jedynie mruknął potwierdzająco. – Więc? Zamierzasz w końcu się zdecydować? 
        – Za każdym razem się decyduję – zaprotestował, po czym wzruszył ramionami. – Ale potem nic z tego nie wychodzi. 
        Karolina zaśmiała się cicho, kręcąc głową. 
        – Może w takim razie warto przetestować inną decyzję, co? – zasugerowała, unosząc wyzywająco brew. – Czego się boisz? On za tobą naprawdę, kurwa, szaleje, zresztą doskonale o tym wiesz i nie próbuj mi wmawiać, że to nie jest odwzajemnione. Mam oczy.
        – Nie zamierzam – odparł cicho Oliwer. – Po prostu... to nie takie proste.
        – Oświeć mnie – zażądała. Oliwer zastanawiał się przez chwilę.
        – Jest za młody. I za mało przeżył. A ja jestem za stary i za dużo przeżyłem. Poza tym powinien mieć normalnego chłopaka, a ja nie mogę... – zawahał się przez chwilę. Karolina zmarszczyła brwi. 
        – Nie możesz co...? – zapytała delikatnym tonem.
        – Nie mogę wyjść z szafy – oświadczył w końcu niechętnie. Karolina uniosła brwi. 
        – Dlaczego? – zdziwiła się. – To znaczy, przecież jest mnóstwo osób, które tego nie robią, więc... 
        – Bo nie chcę, żeby Julian się dowiedział – odparł, spoglądając gdzieś w bok. Karolina zamrugała. 
        – Ale co, że nigdy? – wypaliła. 
     – Jak dobrze pójdzie – odparł Oliwer, zaciskając usta. Karolina westchnęła z rezygnacją. – Ten dzieciak już i tak dużo przeszedł, a ja chcę tylko, żeby mógł poczuć się normalnie. Poza tym... może kiedyś będę chciał przejąć opiekę nad nim. A jest mnóstwo powodów, dla których nie byłbym idealnym kandydatem, nie muszę do tego dodawać bycia w związku z innym facetem – dodał, krzywiąc się. 
       – O kurwa. No tak – powiedziała tylko, zupełnie jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że to mógłby być problem. Spojrzała na niego ze współczuciem. – Ale to jest takie gdybanie, a myślisz, że w razie czego Bartek by nie zrozumiał? – dodała delikatnym tonem.
        – A myślisz, że to w porządku wobec niego, że nigdy nie będzie na pierwszym miejscu? – zapytał w zamian Oliwer, unosząc kpiąco brwi. – On ma dziewiętnaście lat, Karo. 
        Karolina przewróciła oczami. 
       – Bartek urodził się jako trzydziestolatek – oznajmiła bez żadnych wątpliwości, po czym nagle uśmiechnęła delikatnie. – Rany boskie, ile czasu spędziłeś rozważając wszystkie za i przeciw? 
        – Nie było żadnych za poza moim egoizmem – burknął Oliwer.
        – No nie wiem, mnie by to już przekonało – odparła beztrosko. – Jak dla mnie musisz tylko zdecydować, czy to wszystko jest warte twojego zachodu. A później powiedzieć mu, jak wygląda sytuacja i pozwolić jemu zdecydować, czy to jest warte jego zachodu. Bo póki co to brzmi, jakbyś uważał, że Bartek nie jest wart wysiłku, a Bartek jest cholernie wart wysiłku – dodała ostrzegawczym tonem.
        – Wiem, że jest – powiedział natychmiast Oliwer. – Nie jestem pewien, czy ja jestem. 
     Karolina przez moment wpatrywała się w niego z zastanowieniem, po czym uśmiechnęła się szeroko, kręcąc głową z niedowierzaniem.
        – Przestań się nad sobą użalać i weź pod uwagę to, że on najwyraźniej uznał, że jesteś. A to już sporo.
        – Parę osób już tak uznało i wcale nie wyszło im to na dobre – zauważył, krzywiąc się. Karolina parsknęła śmiechem. 
       – Ale z ciebie kretyn, Beściak, wiesz? Nie mam pojęcia, dlaczego tak cię lubię – rzuciła, chcąc, żeby to zabrzmiało jak żart, choć oboje wiedzieli, że to nie była prawda. 
        – Ja też nie mam pojęcia – odparł Oliwer, kręcąc głową. Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało. 
      – Chyba jesteśmy siebie warci, nie? – zagadnęła w końcu Karolina, gasząc peta w popielniczce. Oliwer przez moment wyglądał na zaskoczonego, po czym zastanowił się nad tym głęboko. 
        – Może i rzeczywiście jesteśmy – przyznał jej ostatecznie rację. – Wracamy? 


***


        20 listopada 2015 r.

       – Hej... co to był za facet, co wczoraj cię odwiózł pod akademik? – zapytała z zaciekawieniem Anka. Natalia zerknęła na swoją współlokatorkę, wzruszając ramionami. 
        – A, taki jeden... Oskar – odparła beztrosko. – Kolega – dodała, sama nie wiedząc, dlaczego. 
        – Tylko kolega czy ktoś więcej? – spytała dziewczyna, unosząc znacząco brwi. Natalia uśmiechnęła się delikatnie. 
        – Może – stwierdziła, ani nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając. Anka zaśmiała się i pokręciła głową. 
        – Serio, teraz kręcą cię takie niebezpieczne typy?
        Natalia uniosła gwałtownie głowę i zmrużyła oczy. 
        – A czemu od razu niebezpieczne? – obruszyła się. Jej koleżanka wzruszyła ramionami. 
       – No nie wiem, przecież od razu widać, że to patola, dresiarstwo i w ogóle – powiedziała bez zastanowienia. Natalia zjeżyła się. 
        – Zwariowałaś? Oceniasz ludzi, których kompletnie nie znasz – rzuciła gniewnie. 
      – Może nie znam jego, ale znam typ – stwierdziła dziewczyna bez cienia wątpliwości. – Już tam byłam. To jest taki gość, którego chciałabyś oswoić. Wydaje ci się, że jesteś wyjątkowa i że go zmienisz. Na początku jest fajnie, bo która by nie chciała łobuza, a twój łobuz jest na dodatek inny niż reszta, jesteś przekonana, że uda ci się go naprawić i wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Ale coś ci powiem, on nigdy nie wyjdzie z osiedla, a osiedle nigdy nie wyjdzie z niego. Któregoś dnia przestanie być słodki i wrażliwy, a zacznie być typem, który zalega na twojej kanapie przed telewizorem z piwskiem, bo niczego innego nie zna. 
        Natalia wpatrywała się w nią przez całą tę przemowę, starając się sprawiać wrażenie pełnej politowania, ale gdzieś głęboko czując ukłucie zaniepokojenia. 
        – I wywnioskowałaś to po tym, jak widziałaś go raz? – mruknęła wątpliwie. – Poza tym nie biorę z nim przecież ślubu... 
        – Jeśli chcesz się tylko wyszaleć, to okej – stwierdziła Anka, wzruszając ramionami. – Ale zanim się obejrzysz zakochasz się i będzie po wszystkim. Poza tym już mówiłam, nie chodzi o niego, chodzi o typ. Daj spokój, jesteś dziewczyną z dobrego domu i nie brak ci rozumu. Nie pakuj się w to. – Anka wstała, zabierając ze sobą kosmetyczkę i zamykając się w łazience, a Natalia siedziała dalej na łóżku, gapiąc się w ścianę. 
       Była niemal przekonana, że gdzieś w głębi duszy, nawet sama się do tego nie przyznając, jeszcze do niedawna też tak myślała. Ale Oskar był... w ogóle to było strasznie głupie, nic ich przecież na poważnie nie łączyło. Dwa razy wpadli na siebie przypadkowo, dwa razy gdzieś razem wyszli. Dwa razy się całowali, ale raz tylko dlatego, że Oskar musiał ukryć się przed tymi dresiarzami – rany, jak to absurdalnie brzmiało – a drugi raz... okej, drugi raz na poważnie. Wczoraj w nocy, kiedy wyszli z imprezy, w jego samochodzie. Bardzo długo i intensywnie. Z jakiegoś powodu Natalia nie była w stanie przestać myśleć o tym pocałunku, ponieważ Oskar, przy całym swoim zgrywaniu twardziela, wydawał jej się taki kruchy i zagubiony, jakby tylko czekał, aż ktoś wyciągnie do niego rękę. A Natalia bardzo chciała być tą osobą, która mu pokaże, że on też może być kimś.
        Rany boskie, dziewczyno, weź się w garść, to jest mężczyzna, a nie szczeniaczek. 
       Czy jej się wydawało, czy robiła dokładnie to, o czym właśnie powiedziała Anka? Nie była pewna, na ile Oskar był w jej oczach po prostu fajnym facetem, a na ile projektem. Okej, być może pod pewnym względem rzeczywiście chciała wyciągnąć go z getta i móc sobie powiedzieć, że go naprawiła. Ale z drugiej strony... wydawało jej się, że lubiła też zwyczajnie jego. Bo okej, miał w sobie ten cały nieukierunkowany gniew, tę dumę i nieufność charakterystyczne dla osób wychowanych w takim środowisku. Ale z drugiej strony naprawdę wierzyła, że ma potencjał, że gdyby tylko dać mu szansę to okazałoby się, że to wrażliwy i uczuciowy facet, który po prostu nauczył się tego nie pokazywać. Cholera, powtarzała właśnie w myślach to, co mówiła Anka. Ale czy tak nie było...? 
      Chyba po prostu chciała czegoś innego. Ekscytującego. Niepasującego do niej. Czegoś, czego jej matka i jej bracia by nie zaaprobowali. Przecież to nie musiała być miłość na całe życie, ale chyba mogła dać temu szansę, co? Po prostu spróbuje zestawić swoje nudne życie z życiem chłopca z problemami i zobaczy, co z tego wyjdzie. Przecież nie wpadnie w żadną pułapkę, o której mówiła Anka. Nie była aż taka głupia.

_________________________________________________________________________________
* Cold War Kids – "First"

5 komentarzy:

  1. "Oliwer może i jest owinięty w ładne opakowanie, dlatego nikt nie widzi tego na pierwszy rzut oka, ale tak naprawdę nie ma wiele do zaoferowania." Oj Oscar, mała podła szujko!o bracie tak... nu! Ech strasznie dziecinny i niedojrzały ten Oscar, ta zazdrość o brata go zaślepiła i sprawiła,że patrzy tak... jednowymiarowo. i przy tym czuje się taki ...lepszy? doroślejszy? odpowiedzialniejszy? a na dobrą sprawę, to Oli, choć się czuje źle ze sobą, w jego działaniach widać troskę i lojalność wobec rodziny. nie po słowach a czynach, drogi Oscarze...
    fajnie, że Oli potrafi być tak szczery (oj widać, ze myślał), to teraz jeszcze, żeby był tak szczery i otwarty z Bartkiem;)
    podoba mi się wielowątkowość tej opowieści i choć czasem inni "kradną czas antenowy", daje to takie fajne tło, osadzenie i możliwość wprowadzeniu różnych bohaterów. I z przyjemnością czytam historię z wątkiem homo, gdzie nie wszystko kręci się wokół seksu albo nie sprowadza do seksu. U ciebie to jest element, a nie główny wątek:)
    pozdrawiam i życzę ci sił na te ciężkie chwile. skoro nie chcesz mówić, to nie dopytuje, ale trzymaj się:)
    Ipi

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cię za to, że nastawiam się, że rozdział będzie za długi czas, a tu proszę. Niespodzianka! Dzięki temu chyba wszyscy wybaczamy te niewyedytowanie :3. Podoba mi się też coraz wyraźniejszy team Oliwer i team antyOliwer. Mam jednak nadzieję, że mimo różnych przeciwności uda się Bartkowi i Oliwerowi, bo to mega słodziaki. Weny ♥.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    czemu Ala i Oscar wteącają się w życie Bartka? nie pytają go w ogole o zdanie... Oliver nie chce "wyjść z szafy", co w pewien sposób jest zrozumiałe, ocho Karolina jest zazdrosna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały, czemu wciąż Ala i Oscar wtrącają się w życie Bartka? nie pytają go w ogóle o zdanie... to jego życie, więc się odczepcie... Oliver nie chce "wyjść z szafy", co w pewien sposób rozumiem, o Karolina jest teraz bardzo zazdrosna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniale, wkurza mnie to ciągłe wtrącanie się Ali i Oscara w życie Bartka? w ogóle nie pytają go o zdanie... to jest przecież jego życie, więc się cholercia odczepcie od niego... Oli jednak nie chce "wyjść z szafy", a to w pewien sposób rozumiem, no pięknie Karolina jest teraz bardzo zazdrosna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń